niedziela, 21 czerwca 2015

The day after

10 km wczoraj, 20 (rower) dziś

W Stargardzie jak zwykle przyjemnie. Wyjątkowo dużo ludzi, już na półtorej godziny przed biegiem parking był pełny, z trudem i nieco na siłę wcisnąłem się na jakieś miejsce. Sporo znajomych, chyba cały biegający Goleniów i Maszewo (nie licząc tych, którzy po 147ultra dochodzili do siebie). Wspólne zdjęcia przed startem, a parę po dziewiątej w drogę. Czułem wczorajsze kilometry i godziny spędzone na rowerze. Dokuczała też pięta - to też efekt kilkunastogodzinnego, ciągłego napięcia ścięgna. Dwa pierwsze kilometry ze sporym bólem, potem jakoś się on rozszedł. Bieg w stałym tempie rzędu 5:20 na kilometr, w przelotowym rytmie oddechu 3/3. Zero zmęczenia, choć upociłem się masakrycznie - to ma związek ze zmęczeniem i wybiciem organizmu z rytmu. Po biegu nie zwlekaliśmy, szybkie przebranie i do domu, spać. Spałem do 10 - jak rzadko kiedy.

A po południu relaks ruchowy: rowerek i tour wokół Goleniowa. Miło stwierdzić, że po dobie przerwy da się znów siedzieć na siodełku, a i flaka w kole chyba nie ma, bo dętka trzyma powietrze. Niewykluczone, że jakiś dowcipniś zwyczajnie spuścił mi trochę powietrza, kiedy rower stał przed domem kultury w Nowogardzie. Lepsze to jednak i tańsze niż wymiana dętki :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".