niedziela, 23 sierpnia 2015

Komorze

Początek Piławy. Płyniemy lewą lufą.
Jezioro Komorze. Znane z czystej wody, braku ośrodków pijacko-wypoczynkowych nad brzegami i jeszcze z tego, że tu się zaczyna Piława - jedna z ciekawszych rzek pomorskich. Zaczyna się niebanalnie: rurociągiem przypominającym wielką wycelowaną w kajakarza dubeltówkę, przeprowadzonym pod szosą i łączącym Komorze z jeziorem Rakowo. Zaczynając spływ trzeba się spławić dość klaustrofobiczną rurą, jak kto ma lęki, może oczywiście przejść górą, a przez rurę teleportować wyłącznie kajak. Kto tędy nie płynął - gorąco polecam, bo z niewielkiego jeziorka Rakowo trasa dalej bajeczna: najpierw wąskim leśnym strumieniem, potem całym łańcuchem drobnych jeziorek połączonych trudno dostrzegalnymi przesmykami w trzcinach, aż wreszcie przez duże jezioro Pile, gdzie przy kempingu Liszkowo zaczyna się prawdziwa rzeka - Piława.

Pogoda stabilna, nie było się co spieszyć. Rano kawa, gazety. Koło 9 w samochód, po sprzęt i
drogę. Cel - plaża na wschodnim krańcu jeziora Komorze, za wsią Rakowo. Zawsze sporo ludzi, można bezpiecznie zostawić autko. Woda czysta, szmaragdowa, jak na spore jezioro - spokojna. Jak zwykle, pierwsze paręset metrów szybkiego wiosłowania, dla rozgrzania mięśni. Potem wolniej, przecież cały dzień przede mną... Popłynąłem wzdłuż lewego brzegu pamiętając, że linia brzegowa jest bardzo rozbudowana i przyjdzie zwiedzać przeróżne zatoczki. Dobre półtorej godziny zabrało mi dotarcie w rejon wsi Sikory, gdzie na jeziorze jest duża, dzika wyspa. Ze zdjęć satelitarnych wynikało, że wyspa ma jakieś połączenie z lądem - coś w rodzaju naturalnej grobli. Liczyłem,
że znajdzie się jednak jakiś przesmyk ratujący przed groźbą opływania wyspy. Znalazł się: wąski i płytki, ale dla kajaka wystarczający. Po drugiej stronie niewielka plaża z pomostem. Przerwa na rozprostowanie kości :)
Po przerwie ostry start, dwa kilometry sprintu. Niewielki problem, jeśli pamiętać o prawidłowej technice wiosłowania, poczynając od prawidłowego (szerokiego) trzymania wiosła, zagłębiania go tuż przy kajaku i wykonywaniu pociągnięcia wiosłem nie mięśniami rąk, a pleców, wykonując odpowiednie skręty ciała - przy okazji wzmacniając mięśnie wokół kręgosłupa. Jeśli po wiosłowaniu bolą ręce, najczęściej oznacza to fatalną technikę. Ręce nie powinny boleć. Jeśli technika jest prawidłowa, nie będą też boleć mięśnie pleców - są tak silne i rozbudowane, że nie ma na nie haka.
Po kolejnych dwóch godzinach myszkowania po jeziorze powrót na plażę przy Rakowie. Kajak na bok, przyszedł czas pływania wpław. Potem kolejne pół godziny na trawie, w słońcu... I na koniec powrót do kajaka, jeszcze półtoragodzinna rundka po jeziorze w ciepłych promieniach popołudniowego słońca. Woda spokojna, żadnej fali. Idealne warunki, by przy brzegu podglądać podwodne życie. Jak zwykle czerwony kajak budził ogromne zainteresowanie wśród ciekawskich okoni, podpływały całymi stadami. 
Na koniec jeszcze objazd kilku wsi lokalnymi drogami. Znów potwierdziło się, że to najciekawsze drogi i najładniejsze widoki. Kto nie widział wsi Komorze czy Sikory - niech naprawi błąd. :)
W domu o 21. Czuję zmęczenie... 


Na jeziorze przez cały dzień natknąłem się jedynie na trzy kajaki, w pobliżu plaży w Sikorach. Ludki sobie pływały rekreacyjnie.  Żadnych turystów. Cisza, spokój...

Widok z plaży w pobliży Rakowa. Koniec pięknego dnia...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".