wtorek, 25 sierpnia 2015

Przebieżka

10 km

Pogoda się poprawiła, dlatego pierwsza sierpniowa wyprawa do lasu. Tuż za torami solidnie się rozpadało, ale zacisnąłem zęby gotowy biec do końca w deszczu. Deszcz się zlitował po dziesięciu minutach, odpuścił. Ja nie. Krótka przerwa za Górą Lotnika na rozciągnięcie mięśni i stawów. Przejaśniło się, wyszło słońce, powrót do Goleniówka już na sucho i jeszcze za widna. Na razie żadnych negatywnych skutków biegu. Jak będzie naprawdę, okaże się rano. 
Jutro dla odmiany basen. 1,2 km. Do wyjazdu do Francji dojdę do 1,5 km w ciągu godziny, czyli do starej normy.

A dziś widziałem prawdziwy sukces. Na imię ma Adam, na nazwisko Kszczot. Srebrny medal po pięknym biegu, przyjemnie było patrzeć, jak chłopak walczy o swoje. Nikt nie musi mi zasuwać prelekcji o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy i wmawiać, że to co widziałem jest ogromnym sukcesem, a nie przegraną rozpaczliwie przekuwaną w sukces.
BTW, jak się uprawia propagandę sukcesu, będzie można zobaczyć w najbliższej GG, w dziale sportowym. Czytałem, zawstydziłem się nieco, bowiem to ja te farmazony  będę firmował swoim nazwiskiem w stopce numeru. Puszczę, bo co mam zrobić... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".