niedziela, 27 września 2015

Powrót do biegania

11 km bieg, coś koło 50 rowerem
Tak wyglądały pomorskie drogi do
połowy XIX wieku

Z rana naszło mnie na sprzątanie. Odkurzanie, śmieci, trochę porządków. Po godzinie mi przeszło, rzuciłem porządki w cholerę. Można je przecież zrobić w każdy inny dzień. Rzut oka na 'previsions meteo', pogoda przyjazna. Rower - i w teren! 
Już dawno miałem ochotę powtórzyć dawną leśną wyprawę do Stepnicy. Nie było tylko czym, bo na starą, jeszcze średniowieczną drogę przez leśne piaski szosówka się nie nadaje. Ale jest przecież nowy Trek - urządzenie wymarzone na te warunki. Więc kierunek: ulica Słowackiego i dalej, prosto jak strzelił. Po drodze "trójka", trzeba ją przeskoczyć niekoniecznie zgodnie z przepisami. A za trójką - dzika głusza, czasami z klimatami jak sprzed setek lat. Raz wężej, raz szerzej, las czasem rzednie, czasem gęsty i w mroku na pewno mało przyjazny. Najbardziej spodobało mi się stare, martwe od dziesiątek lat drzewo pełne dzupli, istna ptasia i owadzia wieża Babel. Niby martwe, a tętni życiem - ot, przyroda. A krótko potem nagle zaczyna się bruk, potem leśniczówka i dojazd do Stepnicy. Miałem nie wjeżdżać, ale zgłodniałem i zahaczyłem o Tawernę Przystań - nie żałuję. Tanio i bardzo smacznie. Ciekawe, że w Stepnicy sporo ludzi, knajpki pootwierane. Weekend, ładna pogoda - ludzie ruszyli d...y sprzed telewizorów i przenieśli je do knajp. Dobre i to.
Powrót tą samą drogą, w ciepłym lekko zachodzącym już słońcu. Droga minęła szybciej, niż w pierwszą stronę. Zahaczyłem jeszcze o Żdżary, parę służbowych fotek remontowanej drogi. W domu odpiłem kawę i pomyślałem sobie, że pora by zacząć przygotowania do półmaratonu w Krakowie, 24 października. Wprawdzie zachód słońca był bliski, ale co tam. Po drodze straciłem kolejne parę minut, by zamienić parę słów z tym i tamtym. Już na stadionie trafiłem na Mariusza - jak tu nie pogadać z kolegą... W las zanurzyłem się prawie o wpół do siódmej. Skok za tory, rozważyłem koncepcję powrotu przez GPP. Odpuściłem, ambitnie zdecydowałem się na rundę do Góry Lotnika i powrót lasem. Biegło się nadzwyczaj dobrze, po Congy ważę parę kilo mniej, więc poczucie lekkości ma odbicie we wskazaniach wagi. Do torów dobiegłem już w ciemnościach, nie ryzykowałem powybijania zębów dalszym biegiem po lesie. Wzdłuż torów do Drzymały, a stamtąd już w cywilizowanych warunkach. W domu kąpiel i książkowy relaks po pracowitym dniu. Powrót do "Mistrza i Małgorzaty", mojej ukochanej powieści. Tym razem po polsku: ostatnio przeczytałem ją w rosyjskim oryginale - polski przekład jest lepszy!
Jutro basen. W poprzednim tygodniu byłem dwa razy: za pierwszym rozpacz po dwóch tygodniach przerwy, za drugim już nieźle. Teraz będą co najmniej trzy wizyty na basenie tygodniowo, co najmniej cztery razy bieg. Kraków pod koniec października, Lyon pod koniec listopada, a na początku grudnia pewnie znowu wyprawa do Torunia ;)


Zgubić się trudno, znaki wyraźne.
Ciekawe miejsce: onegdaj ważne skrzyżowanie dróg
łączących Goleniów, Stepnicę, Miękowo i Krępsko. Dziś
zapomniana leśna droga...

Niedaleko Stepnicy

Demoniczne, martwe od lat drzewo
Suszenie sieci w stepnickim porcie rybackim

Plaża. Pusta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".