poniedziałek, 19 października 2015

Jesień idzie...

8 km

No i przyszedł czas wieczornego biegania na stadionie. Coraz trudniej zmieścić się w czasie między pracą a zachodem słońca, na szczęście nie trzeba za wszelką cenę. Oświetlona czy nie, jest bezpieczna. Z oświetleniem nadal cyrk, włączane jest bodajże o 19.45, wyłączane po dwóch godzinach. Skąd te godziny? A diabli wiedzą, to kolejna koncepcja Ojca Dyrektora, oczywiście autorska. Przez parę lat przyzwyczaił ludzi do biegania i światła od 18.30 i tylko po to, by teraz jakiś nowy eksperyment zaprowadzać.
Muszę przyznać, że pomysł z bieżnią sześciotorową był trafiony. Zdaje się, że gdyby miała 4 pasy, to już teraz wydawałaby się ciasnawa. Na sześciu torach jest luźno, choć biega czasami około 30 osób naraz. 
Nie sprawdziły się również przewidywania co do konieczności regulowania batem ruchu na bieżni. Okazuje się, że nie ma najmniejszego problemu z równomiernym obciążeniem wszystkich torów. Są amatorzy biegania tuż przy bandzie, ale większość biegających wybiera tory 2, 3 i dalsze. Osobliwą popularnością cieszą się "czwórka" i "piątka". Mi najbardziej przypasował nr 5. A były początkowo obawy, że wszyscy zechcą biegać po wewnętrznym.

W czwartek było bieganie (dyszka), w piątek basen (1,5 km), w sobotę urodziny Babci Jadzi, w niedzielę do południa tupot białych mew, potem dwie godziny ostrego pedałowania po lasach. Dziś ósemka, jutro pewnie znów pływalnia.
W piątek wcześnie rano ekspedycja do Krakowa, trzeba pozałatwiać formalności, półmaraton w sobotę. Niedziela relaksowa (podobno odkryto jakąś nową, fenomenalną knajpkę na Kaziemierzu...), a w poniedziałek powrót na Dziki Zachód.
Czas szybko leci, kurka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".