niedziela, 1 listopada 2015

Dyszka

10 km

Jeszcze mnie trzymał stres po złych wczorajszych wieściach. Wpół do ósmej pobudka, kawa, o ósmej w las. Nikogo, pusto, mgły, pajęczyny w rosie, jakieś zające, jakieś sarny, jakiś jeleń. Sam na sam z przyrodą i myślami. Jesienna przyroda plus solidny wysiłek robią swoje. Odzyskuje się równowagę, fakty da się oceniać bez emocji. Wracam przez park przemysłowy, już w dużo lepszym stanie ducha, niż godzinę wcześniej. Damy radę. 

Po godzinie poprawka rowerem. Niewiele, 20 km po parku przemysłowym i nowej drodze przez Inę. Potrzebne fotki do tekstów gazetowych, a pogoda wymarzona, nawet bez filtra polaryzującego niebo jak żyleta, przepiękny kontrast. 

Po powrocie z cmentarza transmisja z maratonu nowojorskiego. Oczywiście, obejrzana do końca. Świetny pomysł z wypuszczeniem wcześniej biegaczek. Kiedy docierają na metę, są w centrum zainteresowania, podobnie jak dobiegający kilka minut po nich mężczyźni. Pomysł, który łatwo dałoby się zastosować na Mili Goleniowskiej, ale nawet nie zamierzam z nim występować. Jak wiadomo, "to nie takie proste!".

1 komentarz:

  1. Zazdroszczę tego wysiłku, kontaktu z naturą, oczyszczenia duszy...
    Cicha czytelniczka

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".