sobota, 9 stycznia 2016

Do ujścia

35 km
Żywy lód. Łatwiej jechać, niż iść

Sobota. Kierunek zachód. Przedpołudniowa próba jazdy po cywilizowanych drogach nieudana: zalodzone, niebezpieczne. Dojechałem do nowego mostu na Inie, zerknąłem w lewo i szybka decyzja: wałem powodziowym dokąd się da. Dobra decyzja. Wał okazał się dość równą, choć oczywiście wybitnie terenową drogą. Zamarzniętą, trochę zaśnieżoną, ale przyjazną. Okazało się, że bezproblemowo da się dojechać do samego ujścia rzeki. Po drodze spotkanie z paroma stadami saren i jedną watahą dzików, które wypłoszone trzaskami lodu pękającego pod kołami koniecznie musiały przebiec przez wał i schronić się w bagnie po drugiej stronie. Na czele wielka jak szafa locha, za nią jeden nieco mniejszy (kolega małżonek), a na koniec cztery roczniaki. 
Trasa do polecenia. Po pierwsze, wygodna i dla rowerzystów, i dla pieszych, zdecydowanie
Jak widać, warunki do przyjęcia
nadaje się na nieco dłuższy trening biegowy. Po drugie - bardzo ładna okolica, kompletne odludzie, domy widać jedynie w oddali. Łatwiej spotkać zwierzęta, niż ludzi, choć i paru wędkarzy w pobliżu Goleniowa się trafiło. Im bliżej ujścia, tym rzeka płynie wolniej i bardziej jest zamarznięta. Przy moście w Bolesławicach spływ kajakowy możliwy raczej z użyciem kijków narciarskich, niż wioseł, dalej rzeka w ogóle zamarznięta.

Powrót do miasta asfaltem. Średnio przyjemny, bo już trochę podmarzłem, palce sztywniały. Do tego droga kompletnie zalodzona, trzeba było uważać, by się nie wyłożyć na asfalt. O dziwo, nic takiego się nie zdarzyło przez całą wyprawę. Ani jednej sytuacji z poczuciem zagrożenia. Po części dlatego, że opony nowe, terenowe, z miękkiej gumy, z obniżonym ciśnieniem. Miałem wrażenie, że wręcz kleją się do lodu. Dużo łatwiej było się wyłożyć po zejściu z siodełka, niż na nim siedząc.
Ina koło Bolesławic. Kajak z kijkami narciarskimi - i w drogę

Można odbić w lewo, do Komarowa. Tylko po co?

Most Bolesławice, w środku potężnego kompleksu łąk

Trochę za dużo prostych, ale to jedyny mankament

Koniecznie trzeba tu wpaść wiosną. Przyroda nieskażona

Dinozaury?

Odra z portem w Policach

Lodowe czapy na palach u ujścia Iny


MF Baltivia. Macierzystego portu (Nassau, Bahamy)
pewnie nie ujrzy nigdy

Kanały koło Świętej. Warte spenetrowania kajakiem,
to drugi Spreewald.

Widok z mostu koło Świętej. Miejscowi aborygeni
pozbyli się starego sprzętu

3 komentarze:

  1. Zasatanawiałem się nad kajakami na Pilicy, ale ten rower też mnie kusi. Co wybrać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw rower, a potem kajak na Pilicy. Proste.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".