poniedziałek, 11 stycznia 2016

Jak choinka we mgle

10 km

+1, -1, ogólne dziadostwo. Śnieg podtopniał, podmarzł, zamienił się w lód, ktoś to posypał piachem, zrobiło się błoto i ogólny syf. I tak będzie (ten syf) przez najbliższe dwa miesiące, póki ryzyko opadów śniegu nie minie i ktoś nie wyda rozkazu "sprzątnąć mi to".
Dziś nie szukałem usprawiedliwienia, po szóstej zebrałem się i w drogę. Nie ryzykowałem wyprawy w stronę GPP, za dużo piachu na ścieżce rowerowej, a nowa droga zalodzona i być może już rozkopana. Kierunek Helenów.
Przed wyjściem zerknąłem za okno. Mgła jak sto batów, na sokole oczy polskich kierowców nie było co liczyć. Obwiesiłem się błyszczącą galanterią jak kacyk z afrykańskiej wioski, biała koszulka z błyszczącymi paskami, a w ręku miecz świetlny - latarka z konkretną wiązką światła i nowymi bateriami. Maźnięcie takim światełkiem po oczach natychmiast zniechęca kierowców do jazdy na wprost mnie, zjeżdżają, jakby tira omijali. Swoją drogą, chciałbym siebie zobaczyć w światłach reflektorów gdzieś na zadupiu za miastem. Na co wrażliwszych musiałem robić wrażenie. Mniej wrażliwych - po oczach, natychmiast pomagało ;)
Sportowa, Kasprowicza, Dworcowa, Spacerowa, Helenów, ścieżka rowerowa, znów Dworcowa, Szkolna, Armii Krajowej, Wojska Polskiego, Przestrzenna i Szczecińska. Dobra kondycja, dobry nastrój, dobrze spędzony czas.
Jestem na liście Ultra Babiej. OK, trzeba podjąć to wyzwanie. Dawno na Babie nie byłem, czas odwiedzić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".