wtorek, 22 marca 2016

... zdrowe żywienie inwentarza...

10 km

Coś się, kurka, czułem ciężki, dziś i wczoraj. Czas niby przyzwoity, niby nic specjalnie nie dolegało, a ciągle się czułem, jakbym biegł pod górę. I żebym się jeszcze przejadł czy coś w tym stylu - ale nie, prawie na głodniaka.
A może po prostu tak miało być?

W lesie coraz więcej ludu biegającego, jakieś zupełnie nowe twarze, nieznane i wcześniej niewidziane. A jeszcze parę lat temu znało się wszystkich, co biegają, z daleka można było poznać, że biegnie Henio Dwa Żubry albo Rysiek Macul. Się pozmieniało. Jeszcze tylko Darka z daleka poznaję, charakterystyczny krok i upodobanie do zajebiścieżółtego koloru :). Spotkaliśmy się ostatnio ze dwa razy w lesie, przywozi młodego na treningi piłkarskie (Artur szybko zszedł na złą drogę...), a sam hasa po lesie. I nie ma co pytać: jakim prawem?? bo przecież hasa po lasach Nadleśnictwa Kliniska, które nie wiedzieć czego podchodzą prawie pod mój dom. Dobrze, że nie pyta jakim prawem ja się wypuszczam w jego rewiry ;)


W domu zaczynają się świąteczne zapachy. Właśnie trwa pieczenie mazurków, które w wykonaniu Oli są podobno mistrzostwem świata. Piszę "podobno", bo sam akurat za tym wyrobem nie przepadam, zdaję sobie jednak sprawę, że jestem wyjątkiem: wszyscy inni o oline mazurki się biją i wciągają je z zachwytem. Dlatego na święta mazurków będzie jak zwykle sterta, a młodzież, która za parę dni najedzie nas bezlitośnie, co się da wrąbie na miejscu, a czego nie wrąbie, to zabierze. Nigdy nie ma problemu, co zrobić z tym kalorycznym wunderwaffe. Ciekawe, że nikt nie narzeka, że czekolada, że bakalie, że tyle masła... :)


Ciekawy plon sobotniej wyprawy rowerowej po dawnych drogach. Jadę, patrzę, ślady jakiegoś folwarku. W polu ruiny czegoś, co było oborą, a najpewniej owczarnią. Podjechałem, bo te budynki miewały bardzo ciekawe konstrukcje drewniane. Tu konstrukcja średnio ciekawa, ale na bocznych drzwiach istne cudeńko: autentyczna tabliczka z epoki, zachęcająca do tego, co napisano. Takich tabliczek za komuny wieszano od cholery, a po cholerę? - cholera wie... :) Pewnie miały zachęcać do wydajnej pracy. Ta konkretna, mająca co najmniej 50 lat, miała zachęcać oborową, która gdzieś o 4 nad ranem zawitała, do wydajnej pracy. Przeczytała - i pewnie od razu raźniej się jej się odgarniało gnój...
Minęły lata, a tabliczka zyska nowe życie. Za parę dni zawiśnie w kuchni i będzie zachęcać Olę do utrzymywania czystości w domu i zdrowego żywienia rodziny :)

Zdobienie mazurków - w sobotę, jak przyjadą małe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".