Weekend wykorzystany na miarę możliwości. W piątek po południu wyprawa po bezdrożach wokół lotniska, które już nie są takimi bezdrożami, jak tuż po budowie linii kolejowej. Sprytni tubylcy wytyczyli nową drogę z Mostów do portu lotniczego, przejezdną dla samochodów nieco uterenowionych. Rowerem śmiga się bez problemu, tym bardziej nadaje się to na około piętnastokilometrową trasę biegową z Marszewa do Marszewa wokół lotniska.
W sobotę dzień kajakowy. W Stepnicy pani pracująca w budce przy marinie próbowała mnie skasować na 5 zł za skorzystanie ze slipu. Grzecznie odmówiłem, bo nie korzystam ze slipu, tylko z legalnego dostępu do linii brzegowej. Pani przyjęła do wiadomości odmowę i po chwili sympatycznej rozmowy mogłem ruszyć. Najpierw na wysunięty cypel na południowej stronie zatoki, gdzie fajne widoki na Zalew, na przepływające statki, a klimaty jak na bezludnej wyspie. Potem kierunek Police, przeskok przez tor wodny, zwrot na północ i skacząc po chwilami dość wysokich falach płynięcie do Trzebieży. Parę minut odpoczynku w sennym porcie, następnie kierunek Kopice. Trzeba było
Trzebież, port |
Klimatyczny cypel koło Stepnicy |
W piątek rano kierunek Kraków. W sobotę bieg na Babią Górę z jednym, bardzo ambitnym postanowieniem: przeżyć w całości. Niedziela na opieprzanie się w mieście i urodziny Paulinki, a w poniedziałek koronacja :) w klinice zięcia. No i powrót na płaskie Pomorze Zachodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".