poniedziałek, 6 czerwca 2016

Rower, kajak, rower

40 km rower

Weekend wykorzystany na miarę możliwości. W piątek po południu wyprawa po bezdrożach wokół lotniska, które już nie są takimi bezdrożami, jak tuż po budowie linii kolejowej. Sprytni tubylcy wytyczyli nową drogę z Mostów do portu lotniczego, przejezdną dla samochodów nieco uterenowionych. Rowerem śmiga się bez problemu, tym bardziej nadaje się to na około piętnastokilometrową trasę biegową z Marszewa do Marszewa wokół lotniska. 
W sobotę dzień kajakowy. W Stepnicy pani pracująca w budce przy marinie próbowała mnie skasować na 5 zł za skorzystanie ze slipu. Grzecznie odmówiłem, bo nie korzystam ze slipu, tylko z legalnego dostępu do linii brzegowej. Pani przyjęła do wiadomości odmowę i po chwili sympatycznej rozmowy mogłem ruszyć. Najpierw na wysunięty cypel na południowej stronie zatoki, gdzie fajne widoki na Zalew, na przepływające statki, a klimaty jak na bezludnej wyspie. Potem kierunek Police, przeskok przez tor wodny, zwrot na północ i skacząc po chwilami dość wysokich falach płynięcie do Trzebieży. Parę minut odpoczynku w sennym porcie, następnie kierunek Kopice. Trzeba było
Trzebież, port
przepłynąć koło wyspy Chełminek, gdzie chciałem zatrzymać się na chwilę na plaży, wysiąść i 
rozprostować kończyny. Odechciało mi się, kiedy płynąc wzdłuż trzcin znienacka trafiłem na małą dziką plażę, a niej gołą starszawą niewiastę słusznych rozmiarów, po wrzasku sądząc - Niemkę. Straszny widok do dziś mam przed oczami, naprawdę - nie chcielibyście tego widzieć... Odpłynąłem nie interesując się ani kobitą, ani jej losem. Zrezygnowałem z postoju, bo na wyspie mogło być więcej Niemek podobnego pokroju. Krótka przerwa w Kopicach, po czym szybki powrót do Stepnicy - dopalaczem była burzowa chmura sunąca w moją stronę. Na szczęście zwinąłem się nim dotarła i narozrabiała. 28 km po falach zaliczone ;)
Klimatyczny cypel koło Stepnicy
W niedzielę absolutorium Michała, dzień spędzony w Poznaniu. A dziś miłe ochłodzenie, więc szybka rundka rowerem przez Lubczynę, Czarną Łąkę, Kliniska i Stawno. 

W piątek rano kierunek Kraków. W sobotę bieg na Babią Górę z jednym, bardzo ambitnym postanowieniem: przeżyć w całości. Niedziela na opieprzanie się w mieście i urodziny Paulinki, a w poniedziałek koronacja :) w klinice zięcia. No i powrót na płaskie Pomorze Zachodnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".