Rano tragikomedia: tak chyba wygląda nauka chodzenia robota. Nogi jak kloce, mięśnie ud praktycznie nie działają, człowiek się dziwi, jak toto mogło wczoraj funkcjonować po 10 km podbiegu i prawie 14 km zbiegania? W nocy atak skurczu mięśnia czworogłowego, snu się odechciało, kurka wodna... :)
Rano spokojne śniadanko, kawa, potem pojechaliśmy na Bajeczną obejrzeć mieszkanie w trakcie remontu. Przez miłosierdzie nie będę wątku rozwijał, ale podobno najgorsze (koncert na młot pneumatyczny i ściernicę do betonu) już minęło. W każdym razie, widok nie zachęca do rozpoczęcia remontu w Goleniowie...
Po Bajecznej leniwe wałęsanie się po Krakowie. Ominęliśmy Rynek, Grodzką, Wawel i inne takie, podjechaliśmy na Podgórze i Kazimierz. Rytualna wizyta na Kopcu Kościuszki, gdzie miałem swoje pięć minut jako znawca panoramy roztaczającej się na Kraków i okolice - wiadomo, że znawcą może być jedynie ktoś z Pomorza Zachodniego :) Przez dobre parę minut objaśniałem turystom co widać i gdzie szukać tego, co chcą zobaczyć.
Po kopcu - Makaroniarnia, knajpka w okolicy kładki Bernatka. Rewelacyjnie wygląda, bo tonie w kwiatach - francuski wzorzec estetyczny. Żadnych reklam, żadnej pastelozy. I świetne jedzenie w umiarkowanych, nieodbierających apetytu cenach. Trzeba będzie tam wrócić, koniecznie!
A na finał dnia Muzeum Techniki Miejskiej na św. Wawrzyńca, już na Kazimierzu. Stara zajezdnia tramwajowa zamieniona w świetny obiekt muzealny, gdzie nie nudzą się ani dzieci, ani dorośli, a można uzyskać też kawałek solidnej wiedzy nt. gospodarstwa domowego, na przykład o praniu (cytat na obrazku). Polecam!
Są już zdjątka wykonane przez fotografów na wczorajszym biegu. Rewelacją jest zdjęcie Mariusza, oddające całą prawdę o 1/2 Ultra Babia. Oto ono:
|
Mina mówi wszystko. Jakieś pytania? |