23 km, las
Goleniów, Łęsko, Stawno, Bolechowo, Goleniów.
Zanim zanurzyłem się w ostępy, wizyta w SP 2, gdzie Aneta piekła z dzieciakami ciastka, rogaliki i inne pachnące cudeńka. Wrąbałem kilka croissantów prosto z pieca, na konto przyszłego wysiłku, żeby organizm nie zgłaszał pretensji o brak cukrów... Na wyjście dostałem jeszcze torbę świeżutkich wypieków dla rodzinki. Młody właśnie wciąga ostatnie okruszki. Nie pytał, czy ktoś ma ochotę na ciasteczko. Pewnie zapomniał.
Kiedy ciało się rozgrzeje w biegu, ma się wrażenie, że mrozu zupełnie nie ma. W drodze zdjąłem nawet rękawice, było mi za gorąco w dłonie. Wystarczyło jednak stanąć na dłuższą chwilę, a mróz natychmiast przedzierał się przez przepocone ciuchy; trzeba było szybko ruszać w dalszą drogę, by nie ryzykować przeziębienia.
Darek melduje, że wraz z Anetą systematycznie pochylają się nad adwentowym kalendarzem i czerpią z niego z namaszczeniem i rozwagą. Przestudiowali podobno już połowę. Młody również poznaje zawartość swojego egzemplarza, zbliża się do połowy. Niby zwykłe kalendarze, a ile radości!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".