Natychmiast wziąłem movalis, diclofenac i jeszcze jakieś rozluźniające "cóś". Nauczony doświadczeniem z poprzednich akcji tego typu, wymacałem miejsce, gdzie ten ból był największy i leżąc starałem się je rozmasować, mocno wciskając palce w punkt, gdzie bolało najbardziej. Już po chwili był efekt: wprawdzie z trudem, ale zdołałem usiąść. Kolejny kilkuminutowy masaż - i dało się wstać, z asekuracją w postaci góralskiej ciupagi, którą miałem niedawno wyrzucić, ale coś mnie tknęło, żeby ją zostawić... Po kolejnych masażach dało się chodzić, dało się siedzieć. Gdy się kładłem, kręgosłup jeszcze bolał jak cholera, byłem pewien, że noc przyjdzie mi spędzić na plecach (najbardziej nie lubię tak spać), a jeszcze przez parę dni będę ledwie się ruszał.
Rano się budzę, bólu w lędźwiowym kręgosłupie nie czuję. Przeciągnąłem się ostrożnie, ale i to nie wywołało dobrze mi znanego z przeszłości efektu "podłączenia do prądu". Teraz chodzę w miarę normalnie, lekko tylko wygięty, ale nie czuję wczorajszego bólu. Chodzę ostrożnie, bo jednak był przecież fizyczny uraz, stan zapalny musi zostać wygaszony. No i przez najbliższe 2-3 dni można nie wspominać o bieganiu. Rowerek niewykluczony.
Kupione są bilety na podróż do Nicei. Wylot 6 listopada, powrót 11 w nocy. Smutek mnie ogarnia na myśl, że nie będę uczestniczył w 26. Goleniowskiej Mili Niepodległości, jak też nie będzie mnie w przeddzień, gdy zwyczajowo są wręczane różne medale, odznaczenia, plakietki, dyplomy, zaświadczenia, dzwoneczki i breloczki ku chwale Godnych. Trzeba było jednak wybierać między biegiem z Nicei do Cannes, brzegiem Morza Śródziemnego, a truchtaniem po uliczkach Goleniowa. Wybrałem Lazurowe Wybrzeże, a kibice, którzy lecą wraz ze mną nie protestowali przeciw takiemu wyborowi. Nieoficjalnie wiem, że trwają już międzykibicowskie konsultacje w sprawie programu pierwszej kolacji w knajpce "L'abbaye" przy wieży na starym mieście w Nicei.
O, to ta knajpeczka. |
Na przykład mule z sosem pesto... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".