Maszewskie jezioro |
Przeszło w nocy z czwartku na piątek. Można było wreszcie się wybrać na bieżnię, zrobić 20 kółek.
W sobotę ciąg dalszy piątkowej mżawki, ale zrobiło się zadziwiająco ciepło. Pogoda nie najlepsza, ale nadająca się na dłuższą wyprawę w teren. Lasem do Zabrodzia, potem trawers do Podańska, Danowa, stamtąd dębową aleją do Dobrosławic, potem polnymi drogami do Radzanka i Maszewa. Pokręciłem się trochę po miasteczku, około godziny 14 szykującym się już chyba do spania: wszystko pozamykane, na ulicach pusto, parę osób kręciło się jeszcze przy nowej Biedronce. Zjechałem nad jezioro, akurat zasnutym fotogenicznymi mgłami. Z paru fotek dało się potem wybrać jedną, z niej wykadrować mały fragmencik, parę kliknięć w Photoshopie zmieniło ją w czarno-biały, klimatyczny obrazek, na którym trudno poznać, że to maszewskie jeziorko.
Powrót z Maszewa również lasami i polami, przez Maciejewo, Burowo, Imno i Marszewo. Na asfalt wyjechałem dopiero tuż pod Goleniowem. W samą porę, bo robiło się już ciemno.
Dziś senne zalegiwanie z książką. "Matka Makryna", tegoroczna nominacja do Nike, napisana jest dość trudnym językiem, ale sama w sobie wciągająca. Po parunastu stronach staroświecka składnia przestaje sprawiać kłopoty, czyta się świetnie. Więc czytam, z półtoragodzinną przerwą na popołudniowe 30 km wokół Goleniowa - dla rozruszania się jedynie.
Zapomniana droga w pobliżu Dobrosławic |
Stara, średniowieczna droga, odcinek traktu z Berlina do Gdańska |
Ten mały domeczek cholernie mi się podoba. |
Na leśnej drodze śladu człowieka. Szkoda, że nie było słońca. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".