wtorek, 29 grudnia 2015

Kraków minął za szybko

Generalnie, przyjemniej się biegało po Krakowie, niż teraz po goleniowskich dróżkach. 
Wigilijna runda szczególnie udana. Start koło pierwszej po południu, na nadwiślańskich bulwarach już pustawo, choć pogoda przepiękna i jak na koniec grudnia - bardzo ciepło. Podgórze, potem bieg pod górę, wiaduktem nad trasą szybkiego ruchu i podbieg na Kopiec Krakusa. Parę minut poświęcone panoramie miasta, po czym powrót nad Wisłę, dalej bulwarami do Wawelu. Słitfocia ze smokiem, po czym rundka Plantami wokół Starego Miasta. Planty dziwne, bo puste, na alejkach pojedynczy ludzie, a jeśli z rzadka grupki - to obcokrajowców.  Powrót pod Wawel, Starowiślną na ul. Dietla, biegnącą zasypanym 160 lat temu starym korytem Wisły i domek, na kolację. 
W święta biegać się nie chciało. Miło było posiedzieć z dzieciakami, pogadać, pograć w coś, obejrzeć zestaw nieśmiertelnych filmów świątecznych, co roku oglądanych wspólnie całą rodziną. Były wyprawy do Lanckorony, do Kalwarii, do Ojcowskiego Parku Narodowego. W Kalwarii prócz klasztoru bernardynów oczywiście fotka przy domu matki Cumy (tego z Vinci). Domek stoi tuż przy klasztorze, choć łatwo go przeoczyć ;) A, polecam gorąco muzeum w dawnej fabryce Schindlera. Wprawdzie o historii przedstawionej w filmie jest tam niewiele, dwie małe salki pod koniec zwiedzania, ale wystawa poświęcona życiu Krakowa w czasie okupacji jest rewelacyjna: atrakcyjna wizualnie, z przeciekawymi eksponatami i informacjami, pokazanymi w bardzo nowoczesny i sugestywny sposób. Muzeum równie godne polecenia, co nowe muzeum pod płytą Rynku.

A teraz Goleniówek. Wczoraj dyszka, dzisiaj dyszka, jutro odpust, a w czwartek sylwestrowy bieg w Maszewie. Nowa świecka tradycja :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".