Upewniłem się telefonicznie, że Oleńka dotarła do Krakowa. Bez najmniejszych kłopotów, zgodnie z rozkładem jazdy, pociąg nawet musiał czekać kilka minut przed wjazdem na stację docelową, bo w Krakowie zameldował się przed czasem. Na peronie nie czekała podniecona panienka z TVN i nie wypytywała pasażerów o przeżycia związane z normalną podróżą. Normalność nie jest przecież niczym ciekawym.
Dochodzi 11, termometr uparcie pokazuje -13, wiele cieplej dziś raczej już nie będzie. Nie ma co więc się ociągać, tylko w drogę. Spróbuję tego Łęska. Mam nadzieję, że za 2 godziny wrócę cały i niezamarznięty.

Zaraz za torami zaczęła się terra incognita. Nie ma śladów stóp na śniegu, są tylko koleiny jakichś pojazdów, sporo śladów zajęcy, saren i jeleni, gdzieniegdzie są też ślady czegoś w typie lisa lub psa, nie jestem w stanie odróżnić. Nie widać natomiast żadnych śladów pobytu dzików - to zastanawiające.
Warunki do biegania w terenie - wyśmienite, nie rozumiem, czemu ludzie nie zapuszczają się w las. Warstwa śniegu cienka, raptem parę cm, śnieg zmrożony, pięknie chrzęści pod stopami, świetnie amortyzuje kroki. Generalnie, przyjemniej biega się teraz w lesie, niż drogami, które w dużych partiach są zalodzone, a śnieg na poboczach
zmieszany z piachem i nieprzyjemnie sypki.
Drogę powrotną na odcinku Bolechowo - Zabrodzie zrobiłem szosą, nie chciałem się już zapuszczać na łąki nad Iną. Przed Zabrodziem patrzę, a zalodzoną szosą drze jakiś rowerzysta. "Franek" - pomyślałem. I faktycznie, był to Franek Harbacewicz. Przybiliśmy 'piątkę' i każdy ruszył w swoją stronę: Franek w kierunku Stawna, ja lasem nad Iną do Goleniowa. Krótka przerwa na wysokości basenu, a potem już lekkim truchtem w stronę domu.
Kiedy się rozbierałem, ciekawe spostrzeżenie: bluza, która przecież była przykryta grubym polarem, zaszroniona. Znaczy, mróz był konkretny :)
-13 to nie ekstremalna temperatura. Przy takiej a nawet niższych skazani u ojca dyrektora pracowali w trampkach.Taka cena zobaczenia świata. Właściwie 99% prac w osirze wykonują więźniowie. Taki gułag ojca... Czy to nie podchodzi pod niewolnictwo?
OdpowiedzUsuń