niedziela, 30 marca 2014

Odespane...

10 km

Choć noc o godzinę krótsza (zmiana czasu), wyspałem się jak złoto. Ciężka poprzednia noc, ciężki dzień - było po czym spać. Ale dziś już jest dobrze, sytuacja opanowana. Więc na konto odpracowywania zaległości - dyszka zamiast leżenia bykiem. Zrobiłem ją przed obiadem, zanim jeszcze do ust wziąłem cokolwiek prócz kawy. Mięśnie jeszcze czują wczorajsze, może nie tyle wysiłek fizyczny, co mieszankę wina, wódeczki i koniaku, na początku były mocno drewniane. Rozruszały się jednak, a im dalej - tym było lepiej. Najlepiej biegło się oczywiście po asfalcie, bo równo i bezpiecznie. Przenoszę się zdecydowanie na asfalt, w Hamburgu nie będę przecież biegł po drogach gruntowych. Za tydzień zaczyna się ostatnia faza przygotowań, trening szybkościowy, nie będę się z tym tematem szarpał na leśnych ścieżkach.


W sobotę, na wieczornej imprezie w Międzywodziu - miła chwila. Krupowicz i Banach przyjechali, żeby spotkać się z ważnym gościem od inwestycji w PZLA, dzięki któremu będzie dofinansowanie do bieżni. Ale nie zapomnieli też o Piotrku, który w styczniu uparł się, żeby Roberta Krupowicza zawieźć do Międzyzdrojów na spotkanie z Robertem Leszczyńskim (bardzo skuteczny menadżer sportowy). Na spotkaniu okazało się, że jest szansa na owo dofinansowanie, tylko trzeba się sprężyć, przygotować kwity i dostarczyć je do Warszawy, po czym trochę porozmawiać z kim należy. To wszystko zostało zrobione, jest już decyzja, czekamy teraz spokojnie na oficjalne pismo potwierdzające to, co i tak wiadomo. A w sobotę Piotrek dostał ładną flachę, do której dołączone było pismo krótkiej treści:
 

"Szanowny Pan Piotr Walkowiak

Serdeczne podziękowania.

Robert Krupowicz, Burmistrz Gminy Goleniów"

"-Gdyby nie pan, panie Piotrze, to nie pojechałbym, gdzie należało pojechać, nie byłoby nas tutaj i pieniędzy na przebudowę bieżni" - powiedział Piotrkowi burmistrz. Miło.

A w mieście lęgną się kolejni ojcowie powyższego sukcesu. Jeden taki chodzi i opowiada, że gdyby nie on i jego wybitny zawodnik, to nikt by nie dał kasy na przebudowę bieżni. Nowe wcielenie imć Zagłoby, który mawiał podobno: "-Jam to, nie chwaląc się, uczynił..." Owszem, nowa wersja Zagłoby napisała pisemko, które może nawet jakoś tam się przydało. Tyle, że w Warszawie ładnych i słusznych pisemek mają w ministerstwach na tony. Mniej jest ważne, co jest w pisemku, o wiele ważniejsze - kto je przyniósł i kto powiedział "a ten wniosek poprzemy, bo moim zdaniem jest najlepszy...". Zagłoba może nie wie, że sprawa jest rozstrzygnięta od dobrych kilkunastu dni, a kto ma faktyczne zasługi - też nie jest tajemnicą. Ale niech sobie chodzi i opowiada, mnie to nie przeszkadza. Każdy żyje w swoim świecie, niektórzy w dość dziwnym, bo urojonym...
 
A ProGDar MT się rozrasta. Wczoraj żółtą klubową koszulkę otrzymała Magda Gess, która zaliczyła swoją pierwszą "dychę". Był lekko ekscytujący moment, kiedy Magda zdecydowała się koszulkę nałożyć, a przedtem zdjąć z siebie to i owo. Zainteresowanie wśród męskiej części stowarzyszenia było ogromne, niestety, Magda poprzestała na zdjęciu kurtki i bluzy, zachęt do kontynuowania nie posłuchała.  

Osobną nagrodę, za konsekwencję, powinien był dostać Michał. Drugi bieg na trasie leśnego maratonu i drugi raz zgubił drogę. Choć trasa oznakowana tak, że ślepy by zobaczył, Michał się zamyślił i pobiegł w ostępy nieoznakowaną drogą. Zamiast do nadleśnictwa, dotarł do S3 na wysokości rozjazdu na Dąbie. Nie przejął się sytuacją, skręcił w prawo i biegnąc skrajem drogi dotarł do wiaty, gdzie PMT biesiadą czciło otwarcie trasy biegowej.

Zasłużony dla MPG fotograf "Dulny Foto" wrzucił na FB fotografie z wczorajszego biegu w Kołczewie. Fotografia Olgierda jest świetnym komentarzem do biegu.


Pierwsza reakcja po minięciu mety ;)
 
Po pięciu minutach wyglądaliśmy już dużo lepiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".