sobota, 29 marca 2014

Kołczewo

6 km


Rzeźnia na mecie
Po wczorajszym wieczorze owe 6 km i tak było nadludzkim wysiłkiem. Jeszcze około godz. 22 chętnych do uczestnictwa w biegu było znacznie więcej. Niestety, wieczór zakończył się około 3 nad ranem, ostatnim trunkiem spożywanym był koniak Hennessy, a wcześniej cała paleta innych. Efekt - o 10 rano uczestnicy nocnych zawodów w większości wywiesili białe flagi. Ja wystartowałem bez nadziei nawet na w miarę przyzwoity rezultat. Przeżyłem, dobiegłem, zafasowałem medal, jestem zadowolony. 
Od lewej: A. Jakubowski, D. Rosati,
O. Geblewicz
Bieg w Kołczewie był oryginalny, bo poprowadzony trasą iście górską. Same zbiegi i podbiegi. Wcześniej odbyły się mistrzostwa Polski juniorów, na mecie dzieciaki padały jak kawki, nie miały siły ustać na nogach - to daje pojęcie o skali trudności. W biegu amatorów takich widoków już nie było, ale większość uczestników była trasą skatowana. 
Kapitalnie zaprezentowała się Hanza, nie chce mi się liczyć, ale przyjechało ich łącznie chyba z 15. Na trasie było niebiesko od koszulek reklamujących 'firmowezegarki.pl'. Jak widać na zdjęciu, marszałek Geblewicz też popiera firmowe zegarki. 


Finał leśnej dychy
Po powrocie z Kołczewa - szybko do Klinisk, na oficjalne otwarcie trasy Maratonu Puszczy Goleniowskiej. A tam kupa ludzi wydeptujących maratońskie ścieżki. Na bieg się nie załapałem, nawet o tym nie myślałem. Ale na pobiegową imprezę - jak najbardziej. Oczywiście, ani grama alkoholu, przecież sportowcy nie piją ;)
Idę spać, do dzisiejszych tematów wrócę niebawem, to i owo warto rozwinąć.
Niecała połowa ekipy Hanzy
Piotrek odkrył w sobie talent golfisty.
Miał kij w ręku pierwszy raz w życiu.
Piłeczkę wbił jednym ruchem do dołka
odległego o ok 10 m.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".