niedziela, 21 lutego 2016

Ani deszcz, ani g...

15 km

Niektórych dziś zmoczyło, mi się udało przemknąć między falami deszczu. Trochę pokropiło, ale bezboleśnie. Ominęło mnie nawet ptasie gówno wygenerowane przez siedzącego na wysokiej gałęzi myszołowa; rozbryznęło się o pół metra ode mnie nie czyniąc szkody. Kiedy zerknąłem do góry, ptaszysko spojrzało na mnie szyderczo, po czym niespiesznie odleciało. 
W lesie ani śladu po śniegu, świetne warunki do biegania. Niestety, jegomoście tnący drzewa zniszczyli spory kawał leśnej drogi za Górą Lotnika, nie da się biec. Dziś było tam błoto, latem będzie czarny pył. Trzeba poszukać innej trasy. Może i dobrze, dotychczasowa się trochę opatrzyła.

W sobotę rowerowa wyprawa w las między Żdżarami a Wierzchosławiem. Nie wiedziałem, że są tam tak ładne zakątki: świerki, strumienie, mało uczęszczane ścieżki. Będzie ładny fotograficzny plener,  kiedy się zazieleni. 

Michał zadzwonił pochwalić się swoim sukcesem: wczoraj niespodziewanie przyszło mu nagłaśniać koncert TSA. Zupełnie samodzielnie. Zespół bez zapowiedzi przyjechał bez własnego akustyka, więc trzeba było zakasać rękawy. Po koncercie menedżer zespołu przyszedł podziękować za dobrą robotę. Brawo, Michu!
Ciekawe, czy parę lat temu, kiedy Michał po koncercie czekał pod Rampą na autograf Piekarczyka przypuszczał, że kiedyś będzie z nim pracował? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".