10 km
Wreszcie popołudniowy bieg bez specjalnego zwracania uwagi na porę. Widno już do wpół do szóstej, spokojnie da się go zrobić za dnia. Wiosna coraz bliżej.
Standardowa trasa w rejon Góry Lotnika, z pasmem pagórków i podbiegów w połowie drogi. Nic nie dolega, można było przyspieszyć nieco ponad normę. W efekcie czas o 5 minut lepszy od przeciętnego. Wyraźnie lepsza wydolność niż jeszcze parę tygodni temu, poprawia się wytrzymałość. Generalnie, czuć, że sprawy idą w dobrym kierunku.
Wczoraj nieco dłuższy wariant leśnej wyprawy, najpierw brzegiem Iny do nowego mostu, potem asfaltem do GPP i wzdłuż niego, przeskok przez tory i dalej standard: kierunek Góra Lotnika i powrót do domu. Jakieś 15 km.
Teraz trzeba zrzucić parę kilo, żeby do wiosennych startów stanąć bez zbędnego balastu. Jastrowie nie problem, połówkę da się pokonać nawet z lekką nadwagą. Do Paryża trzeba się wybrać zdecydowanie szczuplejszym :)
Tylko jak tu się, kurka, odchudzać? W niedzielę od rana po domu snuły się kuszące zapachy. Michał przyjechał na parę dni i na wstępie zarządził 'slow cooking'. W piekarniku, na malutkim ogniu pyrkoliło sobie w brytfannie jedzonko: kawałki kurczaka w sosie sojowo-miodowym, z warzywami... Mówię wam: boskość. Deser też postawiono przepyszny, krem z malin, pod nim naturalny jogurt, a pod jogurtem pokruszone ciasteczka... Nic więc dziwnego, że po obiedzie (z deserem, przecież nie odpuszczę...) zarządziłem sobie 15 km biegu.
Dziś wieczorem znów z kuchni płyną rajskie zapachy. Nie zaglądam, by się nie stresować. Złośliwa małżonka szepnęła właśnie na ucho, że żeberka wyszły cudowne... Udaję, że mnie to nie interesuje. A bawiąc się z żeberkami, machnęła jeszcze zupę ogórkową, o którą poprosił młody. I choć północ się zbliżała, nie zawahał się. "-A, spróbuję troszkę..." - oznajmił niosąc do pokoju małą michę, z której też pięknie pachniało...
Tak, najłatwiej się odchudzać, kiedy Ola gdzieś wyjedzie. Wtedy górę bierze lenistwo, nie chce się chodzić po zakupy, a ponieważ gotować nie znoszę - to nie jem. Efekt natychmiastowy, niestety - krótkotrwały. Do powrotu Oleńki i zapachów płynących z kuchni... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".