Ciekawy byłem, jakie będą skutki wczorajszego biegania po zrytym śniegu w Jastrowiu. Spodziewałem się problemów z achillesami, bólu i ogólnej masakry. I zdziwienie: nic z tych rzeczy. Achillesy w porządku, pobolewanie stawów przeszło bez śladu, odczuwałem tylko zmęczenie, po części wczorajszym wysiłkiem (przyznają wszyscy - mocnym), ale i piwkiem, którym przywracana była równowaga elektrolitowa. Nie zapomnijmy też dwóch termosów grzańca, które też wróciły do domu puste. Było więc wiele czynników męczących.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".