10 km
Powtórka wczorajszej wyprawy, też ze startem o zachodzie słońca. Dziś nieco mniejszy entuzjazm, bo popołudnie dziwnie senne, obijałem się od ściany do ściany, nie mogłem skupić przy pisaniu, no i ochota na bieganie proporcjonalnie mniejsza. Lepiej było, kiedy już wyszedłem i się rozruszałem. Gdy organizm zaczął pracować na właściwych obrotach, przyszła i ochota na ruch, a bieg zrobił się przyjemny. Jedyne, co przeszkadzało, to piach zalegający na chodnikach; tam, gdzie się dało, zeskakiwałem na asfalt, od razu bieg był bardziej wydajny.
Odkąd zaczęły się mrozy, biegam w grubych i długich skarpetach narciarskich. Wcześniej - w typowych skarpetach dla biegaczy. Gdzieś niedawno wyczytałem, że problemy z achillesami mogą się wiązać z przechłodzeniem ich w czasie zimowych treningów. I chyba coś jest na rzeczy, bo odkąd dobrze ogrzewam achillesy i łydki, nie dokucza i ból ścięgien. Zdaje się, że prezes nie do końca miał rację mówiąc mi kiedyś, że ścięgna powinny być w czasie biegu chłodzone. W moim przypadku dobrze robi odrobina ciepełka...
Półmaraton w Poznaniu opłacony. Jak się okazuje, Młody nie ma żadnych towarzyskich planów związanych z tym biegiem, chętnie przebiegnie się ze mną. Nie będę więc atakował swojej życiówki, dopilnuję za to, żeby Michał bieg zaliczył w dobrej formie i przyzwoitym czasie. Jak należało się spodziewać, oferta pobiegowej biesiady została przyjęta bez protestu.
Z ciekawości zajrzałem na stadion. Bieżnia, która przedwczoraj się rozpuściła, jest teraz skuta lodem i przypomina tor panczenowy. Trenerzy LA ze swoimi zawodnikami trenowali zawzięcie na alejkach wokół boiska. Przypomniałem sobie słowa jednego wybitnego trenera: "Czterotorową bieżnię to my mogliśmy mieć już dawno, ale nie chcieliśmy, bo chcemy sześć torów". No to macie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".