10 km
Rudy Robert przyleciał do redakcji pochwalić się prezentem, jaki dostał na urodziny od Sebastiana. Wielki jak cebula "wszystkomający" Timex. Mierzy, liczy, informuje, wygląda imponująco, ale nie ma piekarnika i fontanny. Spytałem Rudego, czy już wie, jak toto obłsugiwać, mówi, że jeszcze nie, ale będzie się uczył. W niedzielę Robi na pewno pobiegnie tak, żeby zegarek nie nadążał z przeliczaniem danych. Niewykluczone, że przebije barierę dźwięku. Powiedziałem, żeby się pilnował i nie zemdlał po drodze, bo zamiast udzielać mu pomocy świsną mu zegarek, a jego samego zostawią w rowie.
Rudy Robert przyleciał do redakcji pochwalić się prezentem, jaki dostał na urodziny od Sebastiana. Wielki jak cebula "wszystkomający" Timex. Mierzy, liczy, informuje, wygląda imponująco, ale nie ma piekarnika i fontanny. Spytałem Rudego, czy już wie, jak toto obłsugiwać, mówi, że jeszcze nie, ale będzie się uczył. W niedzielę Robi na pewno pobiegnie tak, żeby zegarek nie nadążał z przeliczaniem danych. Niewykluczone, że przebije barierę dźwięku. Powiedziałem, żeby się pilnował i nie zemdlał po drodze, bo zamiast udzielać mu pomocy świsną mu zegarek, a jego samego zostawią w rowie.
Cholernie duszny dzień. Z treningiem poczekam do wieczora, może przejdzie burza i powietrze będzie lżejsze.
Pod wieczór przeszedł deszcz, zrobiło się chłodniej i przyjemnie. Dziesięć kilometrów zrobiłem bez zegarka, w tempie, które bym widział jako "przelotowe", tj. w okolicy 5:15 na kilometr. Żadnych dolegliwości z kręgosłupem, kolano też nie daje znać o sobie. Perspektywy więc dobre. Jutro tylko relaksowe 5 km na rozciągnięcie, żadnych wyczynów. Dieta węglowodanowa, pod wieczór kefir, który pomoże pozbyć się zbędnego balastu. W niedzielę z rana mocna kawa, coś na słodko do przegryzienia - i w drogę. Jedziemy o piątej.
Pod wieczór przeszedł deszcz, zrobiło się chłodniej i przyjemnie. Dziesięć kilometrów zrobiłem bez zegarka, w tempie, które bym widział jako "przelotowe", tj. w okolicy 5:15 na kilometr. Żadnych dolegliwości z kręgosłupem, kolano też nie daje znać o sobie. Perspektywy więc dobre. Jutro tylko relaksowe 5 km na rozciągnięcie, żadnych wyczynów. Dieta węglowodanowa, pod wieczór kefir, który pomoże pozbyć się zbędnego balastu. W niedzielę z rana mocna kawa, coś na słodko do przegryzienia - i w drogę. Jedziemy o piątej.
dawno się tak nie uśmiałem ha ha dobre z tym zegarkiem, humorystycznie ale prawdziwie!
OdpowiedzUsuń