Toruńskie Mikołajki wersja 2014 |
W niedzielę rano po swój pakiet zgłosił się Mariusz w towarzystwie Magdy i Meli. Po kawce i obowiązkowych mufinkach przygotowanych przez Magdę spokojne przejście na rynek, krótka rozgrzewka, a chwilę po godzinie 11 start spod pomnika Mikołaja K. Tym razem kolega Mikołaj bez czapki i bez tradycyjnego numeru 1. Widocznie czymś podpadł.
Pierwszy odcinek trasy po Starym Mieście, więc nasze kibicki miały okazję pokazać swoje możliwości i wyposażenie techniczne (łapki robiące hałasu od cholery...). Bez kłopotu można je było zlokalizować, bo już z daleka słychać było charakterystyczne, coraz bardziej ochrypłe głosy...
Po Starym Mieście powrót na starą trasę, czyli długa prosta, po czym skręt do lasu. Dziki tłum, to nie były warunki do walki o jakieś rekordy. Na leśnych ścieżkach wyprzedzanie było trudne i męczące. Nawierzchnia została poprawiona, wyrównana i ubita, ale po przebiegnięciu paru tysięcy ludzi i tak się biegło jak po plaży, grzęznąc w piachu. Nie ma co jednak narzekać, to specyfika terenowego biegu. Terenowe podeszwy lepiej się sprawdzały nie tylko w lesie, ale i na śliskim dziś asfalcie. Kto ubrał buty do biegania po asfalcie, miał problem z cofającą się na śliskiej nawierzchni stopą. Ja nie narzekałem.
Końcowy odcinek trasy zmieniono, skreślono bieganie po stromych górkach na ostatnich dwu kilometrach. Tym razem meta była na parkingu przed nową halą, gdzie było sporo przestrzeni i dla zawodników, i dla kibiców. Gorąca herbata na mecie - to był to!
A po południu Gęsia Szyja ze swoimi propozycjami kulinarnymi. Jedzenie super, a do tego już na starcie 15 procent rabatu. Posiedzieliśmy więc do wieczora.
Tegoroczna ekipa w pełnym składzie, w drodze na rynek |
Jeszcze rozgrzewka - i w drogę |
Mela z przyrządem do kibicowania, hałas było słychać ze stu metrów |
I już meta, Mariusz zaś pewnie już w hotelu bierze prysznic |
Drużyna wiernych i aktywnych kibicek |
Nie sposób nie zwrócić uwagi :) |
I Gęsia Szyja na finał |
Zasłużone piwko przywraca równowagę elektrolitów... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".