Z rana obejrzałem transmisję z cyrku na Placu Czerwonym. Bogu Dzięki, nikt w polskim mundurze nie maszerował tak, jak zagrała ruska orkiestra. Uśmiechnąłem się lekko, jak zobaczyłem maszerujący dziarsko oddział Chińczyków. Jak rozumiem, była to przymiarka do przyszłej chińskiej defilady zwycięstwa. Kiedyś tak pomaszerują, tylko nieco większą grupą...
Przed południem wahanie, bo prognozy były średnie. Rozważałem rower, ale zwyciężyła pokusa, by się wreszcie przepłynąć kajakiem. Wybrałem Lubczynę, a skoro otwarte wody, to pojechał ze mną Prijon Kodiak, a nie Yukon. Dłuższy, węższy, szybszy, dobrze idący po prostej, choć mało manewrowy. Na jeziorze przy fali ważne jest trzymanie kierunku, a nie szybkie skręty, więc wybór był prosty. Kodiak to idealny dla mnie model kajaka na otwarte akweny. Duża ładowność, szczelne luki bagażowe, no i wygląda przepięknie. Kurka, muszę w końcu zamontować ster, który od trzech lat leży w paczce i czeka...
Najlepsze miejsce na start w Lubczynie to dzika plaża za przystanią motorowodną - ustronny
Kanał Leśniczówka. Kompletnie dzika przyroda o pół km od Szczecina |
Po dobrej godzinie udało mi się pokonać strefę fal, więc zwrot na prawo i prosto w kanał
Leśniczówka cd. |
Przerwa na brzegu Odry |
Tak więc miałem motywację, żeby drzeć do brzegu jak najszybciej, bo i pioruny, i fale, które mogły już być zdecydowanie niebezpieczne. Dotarłem na chwilę przed lunięciem deszczu i pierwszymi grzmotami. Kiedy się zaczęło, siedziałem już w samochodzie słuchając radia :)
Czuję w rękach, że było konkretne wiosłowanie. Jutro odbój, ale w tygodniu trzeba będzie wyskoczyć ponownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".