Dziś trzeba było odpuścić. Niby nic mi nie jest, ale czuję, że łazi po mnie jakiś mikrob i tylko czeka na okazję. A tymczasem pogoda dziś była tragiczna, po południu lało regularnie. Przewiałoby, przemókłbym i się przechłodził, w rezultacie wywołał nawrót choroby. Z żalem, ale zrezygnowałem z treningu. Zwłaszcza, że nie mam jeszcze ciepłych spodni do biegania, które jak ostatnia sierota zostawiłem w Jastrowiu. Na szczęście Darek M. znalazł je w szatni, wrzucił w kopertę i wysłał na mój adres, jutro pewnie dotrą. Dziś musiałbym biegać "na krótko", a to nie byłby dobry pomysł.

Z PMT wybieram się chyba tylko ja. Powiadomiłem już prezesa, że być może nie zdążę na rozpoczęcie sobotniej imprezy w Kliniskach. Łaskawie udzielił zgody na ewentualne spóźnienie.
Są wyniki z Jastrowia. Żadna rewelacja, 1:56:35. Ale jak na moje sobotnie samopoczucie - do przyjęcia. A był przecież jeszcze popas w połowie trasy, była przerwa, kiedy zaryłem w lesie, coś tam by się z wyniku uskubało... Zadziwił mnie natomiast e-sołtys, Albercik. Niby biegł jako ostatni z klubu, a i tak wycyganił czas najlepszy - 4:00:30. Wygląda mi to na "dzienną ściemę", chyba mu po jakiejś znajomości policzyli godzinę mniej, niż innym. Ale wynik, to wynik, Albercikowi należy się pokłonić ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".