Suchy Las miał być bardzo mokrym lasem, na szczęście skończyło się na postraszeniu mocnym, ale
Michał na 200 m przed metą |
Szczęśliwy koniec górskiego biegu |
Na trasie były oczywiście nasze kibicki, Ola i Patrycja, wyposażone w sprzęt do robienia hałasu. Ola nie żałowała też gardła, Patrycja do krzyczenia przyłączała się na razie nieśmiało, ale się nauczy. Musi zobaczyć w akcji Anetkę & Co...
Wyniki nie powalają, mój to bodajże 54:41, Michała 58:42, ale obaj jesteśmy zadowoleni. Każdy krok pod górę bolał jak cholera, a kroków pod górę była równa połowa. No i trasa zdecydowanie górska, spokojnie tam można było rozdawać punkty za górskie premie...
Na koniec ładny medal, inny dla tych, co biegli dychę, inny dla biegnących "piątkę". Na mecie była grochówa dla wszystkich zawodników, butelka wody. W pakiecie startowym jakiś napój mleczny w puszcze (Michu mówi, że musujący - pewnie kumys) i batonik. Nic wielkiego, a proszę państwa, wystartowało około 700 osób! To była dopiero druga edycja Sucholeskiej Dziesiątki Fightera. Frekwencja więc rewelacyjna, spece od Goleniowskiej Mili Niepodległości dobili się takiej po 25 latach. W Suchym Lesie nie ma 'osiru', może w tym tkwi tajemnica sukcesu? Pal zresztą licho różne 'osiry', w Suchym Lesie było po prostu sympatycznie: sprawne biuro zawodów, kupa kompetentnych wolontariuszy, gorąca kawa (z ekspresu!) za darmo dla wszystkich chętnych, dobrze oznakowana trasa, ładne medale, na mecie porządek, grochóweczka czekała w kuchniach polowych... Gorąco polecam w przyszłym roku bieg organizowany w wiejskiej gminie na granicy Poznania.
"Chatkę Babuni" - polecamy! |
widzę żarełko w Chatce podpasowało:) aż Wam zazdroszczę
OdpowiedzUsuńWszystko pasowało. Nawet stolik ten sam.
OdpowiedzUsuńDobrze mieć rekomendację :) Trzeba będzie wypróbować Chatkę.
OdpowiedzUsuń