Jasne, że mowy nie ma o żadnym bieganiu, nawet ruszanie powiekami wydaje się wysiłkiem zbędnym. Zaleganie na kanapie jest opcją jedynie słuszną i wskazaną. Książka, gazeta, Swiss Jazz się sączy z głośnika, kawa smakuje, ale stoi, stoi i wystygnąć nie chce. I pomyśleć, że półtora tygodnia temu przeszkadzał człowiekowi miły chłodek na Babiej Górze, równie miły deszczyk spłukujący sól, gradzik delikatnie zdrapujący nadmiar naskórka...
Z zainteresowaniem obserwuję ciekawe skutki całodziennego biegania po górach.
Poniedziałek i wtorek to był komediodramat, chodzenie na szczudłach i posykiwanie z bólu. W środę przeszło, a w miejsce bolesności przyszła nadzwyczajna para, siła i ogólnie wspaniała forma. W sobotę pojechałem na Błękitną Wstęgę do Stargardu; miało być przetruchtanie z optymistycznym założeniem, że zmieszczę się w godzinę. Już po parunastu pierwszych krokach było jasne, że bieg będzie dość lekki i bezproblemowy - tak też przebiegł. Nie ścigając się z nikim i o nic zrobiłem dychę w 52 minuty z jakimś tam ogonkiem - zupełnie przyzwoicie jak na te okoliczności. Mariusz też zamierzał przeżyć, a wybiegał wreszcie wymarzoną życiówkę poniżej 40 minut. No i oczywiście - do kompletu - przeżył bieg.
Obiecałem sobie, że na Stargardzie kończę letnie bieganie. Słowo złamałem już we wtorek, energia rozpierała, dyszka zrobiona po lesie w około 55 minut. Dziś odpuszczę, są prostsze sposoby na samobójstwo niż zawał w lesie albo zżarcie przez robactwo, którego aktywność jest wprost proporcjonalna do temperatury. Jeśli cokolwiek zelżeje, to może jakiś rower, z godzinkę czy dwie? Jeśli zelżeje, bo na razie rower przegrywa z książką do francuskiego :)
Mariusz uczy się krakowiaczka, kobiety rozmawiają o ważnych sprawach |
Pamiątkowe zdjęcie przed błogosławieństwem na drogę :) |
Nerwowe dreptanie w miejscu, chwila do startu |
O, samolot... |
W drodze po życióweczkę |
I nie widać po nim śladu zmęczenia, kurka... |
po mnie też ;) |
Kol. małżonka kol. rekordzisty |
Na pytanie: a komu to zdjęcie robiono? padła odpowiedź: noooo.... Mariuszowi.... |
... właśnie temu :) |
Miły moment - 100 m do mety |
Medal, flaszeczka - zrobione! :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".