sobota, 28 listopada 2015

Choucroute czeka

7 km

Rano wizyta w dziwnym mieście Nowogard. Tam w Święto Niepodległości składa się kwiaty pod pomnikiem ku czci sowietów i ubeków, przemianowanym teraz na pomnik jakichś kombatantów (nie zdziwię się, jak tych samych...), gdzie fontanna stojąca nad jeziorem jest zaopatrywana w wodę przez wozy strażackie, a ze studzienek po każdym większym deszczu tryska fontanna gówna, płynąca potem prosto do jeziora. Jezioro też oryginalne, bo zasyfione ściekami komunalnymi, ale pan burmistrz prowadzi walkę o czystość wód (on o wszystko walczy, tak waleczny jest z natury) przy pomocy... wpuszczania narybku szczupaków. Nie ma sensu pytać o sens tej działalności, bo nie daj Boże, udzielą jakiejś odpowiedzi - a ta mądra być nie może, więc potem problem, co z tym zrobić.
No więc pojeździłem trochę po dziwnym mieście, porobiłem fotek do artykułów, które w najbliższych dniach powstaną. Nowogard to wdzięczny temat, lubię o nim pisać. To łatwe i przyjemne. Średnio rozwijające, to prawda. Nie moja wina.
Jak wróciłem, zaczął padać deszcz, potem śnieg, potem deszcz ze śniegiem, teraz pada śnieg z deszczem. Pogoda jak najbardziej usprawiedliwiała pozostanie w domu, położenie się na kanapie i zagłębienie w lekturę ciekawej książki, która - miły przypadek - za miejsce akcji ma Lyon :) Ale po chwili walki z wrodzonym lenistwem wygrałem, ubrałem się nie za ciepło i zdecydowałem na rundkę po lesie. Rundkę trzeba było skrócić, mrok zaczął zapadać. Jednak 7 kilometrów jest na liczniku, a to już upoważnia, by za godzinkę zasiąść do choucroute, którego miły zapach mniej więcej od godziny snuje się po chatce. :) Wszak jeszcze jest listopad, czas na takie specjały. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".