poniedziałek, 1 lutego 2016

Spece od wydawania mają pomysł

10 km

Pierwsze leśne bieganie, popołudniowe. Da się wrócić z pracy, przebrać i obrócić na Górę Lotnika jeszcze za dnia. Słońce zachodzi już o godzinę później, niż w najkrótszy dzień roku, a wschód słońca też już OK, pół godziny wcześniej niż miesiąc temu. Może jeszcze to nie wiosna, ale spory krok w jej stronę. 
Mżyło dość paskudnie, ale dzięki temu przynajmniej cera się nawilżyła lepiej, niż u kosmetyczki. W lesie fajnie, bo ziemia rozmarzła, woda wsiąka, nie kurzy się spod stóp, a piasek jest twardy. Warunki do biegania wprost idealne. W lesie o tej porze pusto, kameralnie. 
Wczoraj cały dzień na rowerze, z godzinną przerwą na obiad. Dość paskudnie wiało, ale w lesie niezbyt to dokuczało. Najpierw objazd leśnymi ścieżkami na południe od Goleniowa, przez Łęsko i Bącznik. Po drodze dobry uczynek na rzecz konika polskiego w zagrodzie koło bazy myśliwskiej. Podjechałem przyjrzeć się szaremu bractwu, rzuciło mi się w oczy, że jeden ogierek stoi przy drzewie i najwyraźniej nie może uwolnić z jakiejś pułapki prawej tylnej nogi. Podjechałem szybko do leśniczego, wróciliśmy do zagrody i uwolniliśmy bidaka - faktycznie wepchnął kopyto w dziurę w drzewie, mógł złamać nogę. Po wydeptanym terenie można sądzić, że męczył się już dość długo, nie wiadomo kiedy by się szarpnął z fatalnym skutkiem. Lekko kulał, ale chyba nic mu nie dolega.
Po lewej przeciętne leśne świerki, po
prawej świerk z historią. Proporcje
prawdziwe.
Potem objazd lasem po prawej stronie Iny. Grząsko na nadrzecznych łąkach, ale terenowy rower szedł jak złoto - maszyna wzorowa. Po obiedzie wyprawa w lasy koło Krępska, żeby sfotografować chyba najstarszy świerk w goleniowskich lasach. Wielkie toto, grube - kawał konkretnego drzewa. Przy nim kamień z datą 10 maja 1871, poświęcony zakończeniu wojny prusko-francuskiej. Ciekawe, czy drzewo już wtedy rosło, czy też zostało posadzone ku czci tej ważnej dla Niemców daty?
Powrót do domu w strumieniach lodowatego deszczu, który ni stąd, ni z owąd zaczął zacinać. Najpaskudniej było na wiadukcie na Wolińskiej, deszcz zacinał poziomo... Za to w domu ciepła kąpiel, suche ciuchy i wygodna kanapa - miła odmiana po dniu na siodełku :)


Sportowi spece od wydawania nie swoich pieniędzy wygenerowali projekt nowej uchwały o finansowaniu gminnego sportu, mówiąc jaśniej - ich klubów i ich samych. Generalna zmiana jest jedna: zamiast ustalanej co roku kwoty chcą dostawać 1% gminnego budżetu. Panowie nie uzasadniają dlaczego akurat 1%, a nie 0,5 czy 4,5. 1% wygląda na pozór skromnie, ale w rzeczywistości oznaczałoby to prawie 70 procent podwyżki w stosunku do tego roku. Budżet gminy to około 150 mln, więc chłopcy od sportu gotowi są przemielić i przetrawić (dla dobra wspólnego, broń Boże w trosce o własne konta...) 1,5 mln zł.
Nie ma raczej na to szans, bo pomysł jest głupi. Mogą z czymś takim wyskoczyć wyłącznie ludzie kompletnie nie mający pojęcia skąd się pieniądze biorą, a wyspecjalizowani w wydawaniu tego, co nie ich.
Dlaczego pomysł jest księżycowy? Już tłumaczę: przez gminny budżet przechodzą np. pieniądze na oświatę pochodzące z subwencji oświatowej (czyli z budżetu państwa, przeznaczone ściśle na oświatę). Pytanie: niby dlaczego gmina ma płacić od tych milionów haracz na rzecz trenerów sportowych? Inny przykład: w tegorocznym budżecie gminy jest 18 mln zł na budowę drogi z GPP do S3, zdecydowana większość to również dotacja z zewnątrz. I co, od tego też 180 tys. zł podatku na Jedynie Słuszny Klub Sportowy? A z jakiej racji? Takich przykładów można rzucić więcej, po każdym powinno paść pytanie: z jakiej racji haracz na utrzymanie jakiegoś charta, który do goleniowskiego klubu przyszedł rok temu tylko po kasiorę? Na odpowiedź nie czekam, bo rozsądnej nie będzie. 


Zapisany na Bieg o Błękitną Wstęgę w Stargardzie. Zapomniałem sprawdzić kiedy się odbędzie, ale pewnie pod koniec czerwca ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".