niedziela, 15 maja 2016

Powrót

18 km

Pora na powrót do biegania. W Paryżu było przyjemnie i relaksowo (kurka, zaległa relacja...), potem parę tygodni luzu wypełnionego rowerem, a od paru dni również kajakiem. W zasięgu wzroku jest już bieg na Babią Górę, 1,4 km przewyższenia na trasie 23 km - kawałek solidnej roboty. Trzeba nieco zgubić, a przede wszystkim podciągnąć się kondycyjnie. Babia Góra to nie przelewki, to nie byle połówka. Wysoko, może być i gorąco, i mroźno, może być śnieżyca, może być burza - spore wyzwanie. Nie do zlekceważenia.
Dziś się mocno ochłodziło, więc 18 km po lesie nie było specjalnym wysiłkiem, robactwo nie atakowało. Jak na pierwszy raz - wystarczy.
Wczoraj rejs kajakiem po Inie. Dawno po niej nie pływałem, bo mi spowszedniała i się opatrzyła. Przepłynąłem się w górę rzeki, do mostu koło Bącznika. Bobry totalnie odmieniły krajobraz, z brzegów praktycznie zniknęły zarośla łozy. Wycinają ostatnie drzewa nad brzegami i w pobliżu rzeki. Można się spodziewać, że wkrótce populacja bobrów się ograniczy, bo zwyczajnie zabraknie im jedzenia. Na razie jednak od metra charakterystycznych śladów bobrzych łap rozmazanych przez ciągnący się za futrzakiem płaski ogon. Na brzegach Iny stoją poschnięte, ponadgryzane u dołu drzewa. OK, rozumiem wierzby. Ale po diabła gryzą potężne dęby? A po co świerki? Tych ostatnich nie zwalają, pewnie żywica zakleja im gęby ;)
Chwila relaksu przy moście. A potem zwrot i powrót do Goleniowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".