niedziela, 29 maja 2016

Nie mogłem być gorszy :)

65 km, rower

Wczorajsza wyrypa uprawniała do błogiego lenistwa. Rano odwiozłem Michała na pociąg, wróciłem do domu i wyciągnąłem się na kanapie z "Uwikłaniem" w ręce i kawą na stoliku. Początkowo zerkałem z niedowierzaniem na niebo za oknem, bo miało padać, a był wściekły błękit. Doczekałem jednak najpierw chmur, potem i deszczu. Czytałem sobie w spokoju sumienia do obiadu. A po obiedzie Mariusz musiał się pochwalić, że zrobił 50 km... Cóż robić, trzeba to przebić.
Wybrałem trójkąt Goleniów-Mordor(czyli Nowogard)-Maszewo-Goleniów. 
Korek pod Nowogardem
Do dziwnego miasta Nowogard podróż z uśmiechem na ustach, bo praktycznie przez całą drogę, od Glewic aż pod sam Nowogard, ciągnął się sznur samochodów wracających znad morza. Powrót generalnie polegał na staniu w korku spowodowanym przez światła w Glewicach, ograniczenie tam prędkości do 50 km/h i bardzo duży ruch na w sumie dość ciasnej drodze. Miło było jechać rowerem w drugą stronę. :)
Z Mordoru do Maszewa jazda szybka, ale niepewna: droga bez pobocza, a ruch na niej dziś wyjątkowo duży. Przeżyłem, nawet bez ani jednej sytuacji zagrażającej bezpieczeństwu. Z Maszewa do Goleniowa już zupełny luzik, piknik i pełen relaks. Finał w Ambrozji, gdzie czekało zimne piwo, zimne lody i gorące espresso. :)


Parking za Glewicami. Koniec handlu jońskimi kolumnami...

...czy popiersiami Marilyn Monroe.

Korek w Kikorzach

Korek w Olchowie

A to juz droga Nowogard-Maszewo

Dowód, że do Maszewa dotarłem :)

I nagroda :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".