Wczorajsza wyrypa uprawniała do błogiego lenistwa. Rano odwiozłem Michała na pociąg, wróciłem do domu i wyciągnąłem się na kanapie z "Uwikłaniem" w ręce i kawą na stoliku. Początkowo zerkałem z niedowierzaniem na niebo za oknem, bo miało padać, a był wściekły błękit. Doczekałem jednak najpierw chmur, potem i deszczu. Czytałem sobie w spokoju sumienia do obiadu. A po obiedzie Mariusz musiał się pochwalić, że zrobił 50 km... Cóż robić, trzeba to przebić.
Wybrałem trójkąt Goleniów-Mordor(czyli Nowogard)-Maszewo-Goleniów.
Korek pod Nowogardem |
Z Mordoru do Maszewa jazda szybka, ale niepewna: droga bez pobocza, a ruch na niej dziś wyjątkowo duży. Przeżyłem, nawet bez ani jednej sytuacji zagrażającej bezpieczeństwu. Z Maszewa do Goleniowa już zupełny luzik, piknik i pełen relaks. Finał w Ambrozji, gdzie czekało zimne piwo, zimne lody i gorące espresso. :)
Parking za Glewicami. Koniec handlu jońskimi kolumnami... |
...czy popiersiami Marilyn Monroe. |
Korek w Kikorzach |
Korek w Olchowie |
A to juz droga Nowogard-Maszewo |
Dowód, że do Maszewa dotarłem :) |
I nagroda :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".