czwartek, 23 lipca 2015

Ciśnienie skoczyło

50 km rower

Dziś z rana chwila niepewności, kiedy mnie zapytano, czemu mam zakrwawione oko. Kiedy spojrzałem w lustro, sam się przestraszyłem - faktycznie pękło mi jakieś naczynie i gałka oczna w połowie czerwona. Posadzili mnie, czort wie skąd wyciągnęli ciśnieniomierz i zmierzyli. 147/92. Ożesz ty kurka wodna, przydużo!... Natychmiast zrobiłem rachunek sumienia i przyznałem szczerze, że wczorajsze spotkanie z kolegą z Australii przypieczętowałem dość mocnym łyskaczem z colą, a łyskacz nigdy mi nie służył. Do tego rano jak zawsze siekierowata kawa... Były powody, żeby ciśnienie wzrosło. Natychmiast złożyłem śluby, że nigdy więcej żadnej whisky, a kawa jedna dziennie. Po godzinie powtórzyłem pomiar, był niewiele lepszy. Powtórzyłem śluby.
Po południu wróciłem do domu, z ciekawości zmierzyłem ciśnienie. 117/85. Pół godziny później 125/80. Wzorowo. W związku z tym odwołałem śluby dotyczące kawy. Bana na whisky zostawiam, bez żalu, bo ten szkocki bimber nigdy specjalnie mi nie smakował.

Po południu, jak codziennie, dawka kolarstwa. Zaraz na początku ścieżki rowerowej do GPP natknąłem się na uroczą Melanię, zatrzymałem się oczywiście na chwilę rozmowy. Rozmowa zaczęła się od pytania kto mi próbował wydłubać oko, więc opowiedziałem Meli poranną hecę z ciśnieniem. Była poruszona ;) Krótko potem natknąłem się na pana marszałka, jak należy - na rowerze. A potem już spokojnie mogłem dwukrotnie objechać okolice Goleniowa, by wyrobić dwugodzinną normę i w spokoju móc zasiąść do kolacji. 

Na bieżni prace postępują, choć tempo nie zadowala nawet samej ekipy. Nic się nie da zrobić: co drugi dzień dość konkretnie leje, trzeba potem czekać na wyschnięcie podłoża. Ale mniej więcej czwarta część roboty jest wykonana, dziś zaczęli kłaść Mondo na łuku bieżni. Ciekawa technika: korzystają z prostych pasów, które odpowiednio naciągają tworząc łuk o odpowiednim promieniu. 

Dziś przyjechała drużyna z Krakowa, w domu zrobiło się gwarno. Jutro łebki udają się z oficjalną wizytą do pana burmistrza, jak należy zapowiedzianą i zapisaną w kalendarzu spotkań. Jak się znam, speszone nie będą ;)

A, już wiadomo, kto przysmradzał z Krakowa. Ten sam, co zawsze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".