czwartek, 13 listopada 2014

Z radnym w sądzie

To nie było przyjemne: przez cały dzień oglądać facjatę dziwnego gościa, który w sądzie chciał dowodzić, że ziemia jest płaska, spoczywa na grzbietach czterech wielkich żółwi, a słońce krąży wokół niej. Ale finał był przepiękny.
Krótko mówiąc, dzień spędziłem na potykaniu się z radnym Ślepaczkiem, który poczuł się dotknięty faktem, że ktoś go nakrył na machlojkach i to opisał. Jak wiadomo, prawdziwą zbrodnią nie jest chachmęcenie, ale nazwanie tego głośno. 

Sprawa odbywała się w trybie wyborczym, czyli wyrok musiał zapaść w 24 godziny od powiadomienia pozwanych, że mają się stawić przed sądem. Czasu na przygotowanie do procesu było bardzo mało, ale zdążyliśmy. Rano odbyła się rozprawa, na której Ślepaczek próbował dowodzić, że nie działał bezprawnie jako rzekomy przedstawiciel PiS, ale ot, przechodził, leżały na ulicy listy z kandydatami do komisji, więc podniósł i zaniósł do urzędu, bezinteresownie i z czystej życzliwości :). Moja wersja była inna, dużo bardziej zgodna z dokumentami, relacjami świadków i przepisami prawa. Mocno bym się zdziwił, gdyby sąd kupił wersję radnego z SLD, ale zdanie sądu jest nie do przewidzenia. Dlatego na ogłoszenie wyroku czekałem z lekkim niepokojem, choć nie z drżącymi rękami. Czekałem długo, bo tryb wyborczy wymaga przygotowania przez sąd pisemnego uzasadnienia wyroku, a to trwa. Trwało prawie do 14.30.
Opłacało się czekać. Ślepaczek został rozjechany. Sąd w żadnym miejscu nie zakwestionował rzetelności moich tekstów, wszystko ocenił jako najprawdziwszą prawdę. Ślepaczek musiał wysłuchać, że jego wniosek nie ma żadnych podstaw i zostaje oddalony, oraz że działał bezprawnie, a więc nielegalnie - kapitalna rekomendacja na 3 dni przed wyborami :-)).
Przy okazji okazało się, że radny jest czytelnikiem niniejszego bloga. Zdaje się, coś tam parę dni temu napisałem na jego temat, Ślepaczkowi nie spodobało się, że nie są to peany. Skarżył się sądowi, że brzydko o nim piszę i że nie lubię SLD. Sąd tematu nie podjął.
Ślepaczek podgląda nawet mojego Facebooka (nieładnie, Ślepaczek, zapraszał cię kto?), też coś tam mu się nie podoba. To sąd już kompletnie zignorował, nawet mnie nie spytał o FB. 

Słuchając uzasadnienia wyroku zerkałem na pana radnego. Słuchał, nie jestem pewien, czy rozumiał. Twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jak zwykle nie wyrażała nic.
Teraz pan radny ma 24 godziny na złożenie odwołania. Być może zdecyduje się, więc za 48 godzin znów będzie o czym popisać :). A może wreszcie pojmie, że nie ma sensu marnować pieniędzy na prawników? 

A, jeszcze jedno. Zdaje się, że termin złożenia pozwu nie był przypadkowy. Jako czytelnik bloga Ślepaczek wiedział, że przez parę ostatnich dni mnie nie będzie, w tym we wtorek 11 listopada. Mógł sobie wykalkulować, że nie wrócę wystarczająco szybko, by przygotować się do obrony, zgromadzić dowody i powołać świadków. Zawiódł się, bo wróciłem we wtorek nad ranem, zdążyłem ze wszystkim.
Być może jednak przesadzam z założeniem, że pan radny jest tak przebiegły? Nie wygląda mi na wielkiego stratega. A nawet na niewielkiego :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".