środa, 17 czerwca 2015

Powrót w las

Wczoraj 7, dziś 10

Po trzech dniach uczestniczenia w szkoleniu kawałek ruchu jest miłą odmianą. Szkolenie jak szkolenie: dobre, ale nie wybitne. Jak to za unijne pieniądze: dobry hotel, dobre jedzenie, wątpliwej jakości przekaz. Mimo wszystko warto było, bo zawsze jakaś wiedza w głowie zostaje, a zastana się systematyzuje. Poza tym jak zwykle najbardziej wartościowe były nieoficjalne rozmowy z prowadzącymi, którzy najczęściej mają ciekawą wiedzę, ale i problem z jej przekazaniem na zajęciach. Co innego prywatnie - można szybko dopytać o najważniejsze sprawy nie zawracając sobie głowy sieczką informacyjną.
Plusem było popołudnie i wieczór w Szczecinie. Niby blisko, ale już nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tam dłużej. Pierwszy raz oglądałem przebudowane nabrzeże nad Odrą - wyszło całkiem ciekawie. Powoli wraca tam życie, ludzie siedzą na ławkach, koniec kilkudziesięcioletniej martwoty.

A więc dziś leśna dyszka, w przyzwoitym tempie, bo i temperatura znormalniała, tzn. w okolicach 15 - dla mnie optimum. Wczoraj "siódemka" na lekki rozruch po upalnym Grodzisku, jeszcze mięśnie były zdrewniałe nie tyle po wysiłku, ile po totalnym odwodnieniu i odsoleniu. Równowaga elektrolitowa wróciła do normy, gra muzyczka ;)

W nocy z piątku na sobotę rowerowa wyprawa szlakiem "147ultra". Nie pcham się do samego Szczecina, bo po cholerę niepotrzebnie tłuc mi się ulicami miasta. Dołączę do Mariusza w Dąbiu, przed wjazdem w las. 
W sobotę wieczorem zaś bieg w Stargardzie. Trzeba to będzie jakoś pogodzić z rowerową wyprawą w kierunku Kołobrzegu. Stargardu nie odpuszczę, bo po pierwsze lubię ten bieg, po drugie pierwszy raz oficjalnie (Mili nie liczę) w jakimś biegu startuje Robert Krupowicz, obiecałem mu wsparcie organizacyjne, a szefa do wiatru wystawiać nie należy :) W półmaratonie szczecińskim poradzi już sobie sam. Zależy mi, żeby zobaczył jak można zorganizować sympatyczny bieg, niech ma porównanie z Milą. 

2 komentarze:

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".