sobota, 27 czerwca 2015

Zalew

26 km kajak

Prognoza na dziś była przesympatyczna: ciepło, prawie bezwietrznie, lekkie zachmurzenie, bez opadów. Pogoda idealna na kajakowanie po otwartych wodach. Przez moment rozważałem, czy się nie wybrać na kajakowy maraton na Drawie (otwarcie sezonu), ale trzeba by wyjechać wcześnie rano, zwyczajnie mi się nie chciało. Pospałem więc do wpół do dziewiątej, odpiłem poranną kawę i niespiesznie zebrałem się do aktywności. 
Zdecydowałem się na Stepnicę - bo blisko i w tym roku jeszcze tam nie pływałem. Przy nowej przystani obok portu rybackiego jest idealny dla kajakarzy slip, jest gdzie zrzucić kajak na wodę i bezpiecznie zostawić samochód.
Na początek kierunek Police. Przerwa na ostatnim cyplu przed torem wodnym, fotki i uporządkowanie ekwipunku. Tym razem kamizelka ratunkowa na plecach - nie lubię, ale na otwartych wodach bezwarunkowo potrzebna. Powrót do kajaka i sprawny trawers toru wodnego. Dziś sobota, ruchu statków nie było, za to sporo jachtów, między którymi trzeba było szybko się przemieszczać. Na środku ostro bujało, akurat nad głową wisiała mi jakaś ciężka chmura, powiało, wodę zburzyło, białe grzywacze i fale prawie metrowe. Nic groźnego, ale trzeba uważać, bo wypieprzenie się na środku toru wodnego to pomysł zdecydowanie głupi. Ale po półgodzinie było już bezpiecznie, przy brzegu prawie nie wiało, woda spokojna. Podpłynąłem pod hałdy fosfogipsów w Policach, dość ponuro toto wyglądało na tle szarych chmur. Zwrot na prawo i wzdłuż brzegu w kierunku Trzebieży. Woda spokojna, więc można było poćwiczyć kajakowe 'akcenty', jak mawiają trenery. Pół kilometra sprintu na wysokich obrotach, potem kilometr bardzo spokojnego wiosłowania. Do portu wpadłem na końcówce sprintu, starsze małżeństwo z niemieckiego jachtu zaczęło bić mi brawo, pewnie pomyśleli, że właśnie na metę wpadł pierwszy zawodnik nieznanych im zawodów. Szczerze podziękowałem, z godnością (ledwo dysząc) popłynąłem


dalej, w głąb portu. Na małej plaży za portem zrobiłem kilkanaście minut przerwy, bo choć w kajaku siedzisko jest wyjątkowo wygodne, to po trzech godzinach siedzenia w jednej pozycji wygodne być przestało.
Z Trzebieży widać było drugi brzeg zalewu, za wyspą Chełminek jak na dłoni Kopice, gdzie jest mały, bardzo sympatyczny porcik na użytek mieszkańców wsi i właścicieli tamtejszych domków letniskowych. Znów trzeba było przemknąć się przez tor wodny, tym razem pusty, a woda spokojna. Za Chełminkiem pełen luz, leniwe wiosłowanie do samych Kopic. Tam chwila oddechu bez wysiadania z kajaka, zwrot na południe, kierunek Stepnica. Jakaś półdzika plaża z pomostem, w sam raz na przerwę dla rozprostowania nóg. I ostatni etap, do Stepnicy. W Gąsierzynie nie wysiadam już z kajaka, szkoda czasu - za plecami ciemne chmury, będzie padać. Ostrzej do wioseł: pociągnięcia dłuższe, pióra blisko burty, drążek możliwie w pionie. Kajak od razu rusza do przodu, przy dziobie pojawia się piana. Ostatnie trzy kilometry chyba w najlepszym tempie z całej wyprawy. I dobrze, bo zdążyłem dopłynąć, załadować kajak, a kiedy ruszałem w drogę - zaczęło padać.

Nabieram ochoty na kajakową wyprawę do Nowego Warpna i Altwarp. Jeśli trafią się dobre warunki, można obrócić w jeden dzień, to raptem 20 km w jedną stronę. Gorzej, jeśli będzie fala, zapewne boczna, wtedy trzeba by to rozłożyć na dwa dni. Hmm, a z Nowego Warpna przecież całkiem blisko jest już na wyspę Wolin... Może jakiś tour wokół polskiego zalewu by zmontować?
Po powrocie wyprawa z Oleńką do Pizza Hut, jakaś nagroda się przecież należy ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".