piątek, 31 października 2014

5059

10 km

Jest numer startowy w Nicei. 5059. Piękna liczba :)

Dziś dyszka. Najpierw dość ciężko, bo kręgosłup napieprzał, choć achillesy miały dzień miłosierdzia. Po trzech kilometrach zacząłem zwracać uwagę na to, by równomiernie obciążać kręgosłup, bieg wyluzować i wyżej podnosić nogi. Natychmiast pomogło. Do końca nie było żadnych problemów z bólem krzyża. 
 

Kiedy myślisz, że największego kretyna już w życiu spotkałeś i nic cię już nie zdziwi, natychmiast trafiasz na głupa tak potwornego, że szczęka wypada jak szuflada z biurka. Myślałem, że owe Himalaje durnoty wyrosły w Nowogardzie (temat z dzisiejszej GG o paranoicznym sojuszu SLD z Sybirakami i innymi organizacjami). Ale dziś życie mnie zaskoczyło, bo super-Himalaje wyrosły mi znienacka pod nosem. Otóż radny SLD, don Roberto, wykonał figurę nieprzewidzianą w teorii względności, nie mówiąc już o teorii bezwględności. Don Roberto wykonał efektowne harakiri na oczach publiczności, bowiem przyznał się do wystąpienia w roli pełnomocnika PiS, podczas gdy don Roberto jest prostym, by nie rzec prostackim, radnym... SLD. PiS go do niczego nie upoważnił, więc don Roberto stoi teraz przed wyborcami jak ostatni baran, z ufajdanymi gaciami spuszczonymi na kostki. Figura mało powabna.

W szkole w Kliniskach Aneta z Darkiem zrobili dziś spotkanie z wolontariuszami, którzy pracowali przy wrześniowym maratonie. Podziękowanie, zaświadczenie potwierdzające tę pracę - niby nic wielkiego, a daje to poczucie, że ludzie są doceniani i ktoś o nich pamięta. Można wolontariuszom dać po pączku na koniec imprezy i powiedzieć, że mogą spadać, ale można też specjalnie się do nich pofatygować po jakimś czasie i dać sygnał, że ich praca nie poszła w zapomnienie. A za rok będą efekty, bo młodzi już dziś deklarują chęć pracy przy maratonie za rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".