poniedziałek, 10 września 2012

Bieg do wodopoju

13 km

Po południu wybrałem się na bieg dla odreagowania stresu. Mniejsza o źródło stresu, ważne, że był poważny. Być może stąd dobre tempo biegu i ilość włożonej w niego energii. Do parkingu na "trójce" dotarłem wypoczęty, choć spocony jak diabli (dziś gorąco). Z jabłoni za parkingiem zerwałem dwa jabłka w nadziei, że przynajmniej przepłuczę usta. Jabłka, niestety, gąbczaste i kwaśne jeszcze, ale z ust przynajmniej znikł słonawy posmak. Trzy kilometry drogi przez GPP pokonałem myśląc wyłącznie o tym, że na końcu jest zaprzyjaźniona firma, w której napiję się wody do oporu. Tak też było, Tadek siedzący na dyżurce wody nie żałował, napiłem się do syta, chwilę odpocząłem, po czym ruszyłem w kierunku domu.

Jutro o 16.30 Piotrek wysyła mnie na trening z Karoliną. Mam nadzieję, że tym razem nie wyłożę się jak długi na leśnej ścieżce. Nawiasem: do dziś czuję skutki walnięcia się w żebra. Śpię na wznak, albo na lewym boku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".