wtorek, 29 października 2013

Ojciec D. akredytuje

10 km

Proszę państwa, sprawa robi się poważna. Ojciec Dyrektor w dniu dzisiejszym ogłosił niniejszy uniwersał:
Dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Goleniowie informuje, że akredytacje dziennikarskie związane z obsługą XXV Goleniowskiej Mili Niepodlegości można uzyskać w wyniku zgłoszenia drogą elektroniczną nazwy redakcji, imienia i nazwiska redaktora w terminie do 8 listopada 2013 r. Odbiór identyfikatora w dniu imprezy w biurze zawodów przy bramie głownej stadionu miejskiego od godz. 8.00. 
Ojciec D. ma takie powiedzonko: "czytaj: ...". Więc pisząc to, co napisał, chciał powiedzieć: Czytaj - o mojej Mili nie ma prawa pisać nikt, komu nie udzielę akredytacji. Ten prostak Martyniuk po akredytację nie przyjdzie, mam więc go z głowy...
Oczywiście, że po żadną akredytację nie pójdę, nie napiszę nawet maila. Jutro rano widzę się z wiceburmistrzem Banachem, poinformuję go, że ewentualnie mogą być jakieś problemy (pan nie ma akredytacji, nie wolno panu tu wejść [wersja skrócona - wypierdalaj pan]), ale oczekuję, że żaden palant nie będzie mi utrudniał pracy. Powiem też mojemu ulubionemu wice, że choć nie dostałem zaproszenia (to w końcu standard), to jednak przyjdę na uroczystą kolację w JF Duet i wolałbym nie napotkać przy wejściu Ojca D. z komunikatem, że stan kotletów wynosi 187 i ani jednego więcej. Tym razem mogłoby się skończyć liściem w papę. Jak się znam, po tej rozmowie żadnych trudności nie będzie, a komunikat o kotletach Ojciec D. zatrzyma dla siebie.

Konsekwentnie ignoruję informacyjnie Milę. Równie konsekwentnie, jak Ojciec D. mnie i moją gazetę. Wprawdzie w czwartek ukaże się "GG" z informacją o Mili, ale primo- nie mjego autorstwa, drugie primo- na stronach sportowych. A tych nikt przytomny nie czyta. W "Kurierze" Mila nie istnieje aż do 11 listopada :)


A dziś bieganie równie przyjemne, jak spożywanie w tej chwili wieczornego portera. Wczoraj biegając rozciągałem tylne mięśnie ud na każdym, najkrótszym nawet przystanku. Dziś są efekty: krok dłuższy niż zwykle, bieg lekki i wydajny, zero zmęczenia. Jak wspomniałem wczoraj czy przedwczoraj, rozciąganie daje efekty. Dziś ich doświadczyłem na sobie. 
Lekkie zmniejszenie dawki biegu wyraźnie pozytywnie wpłynęło na moje problemy ze ścięgnami. Są prawie nieodczuwalne - a tak być powinno. Najlepszym objawem zdrowia jakiegoś organu ciała jest nieodczuwalność jego istnienia. I na szczęście tak teraz jest z moimi achillesami.


A, jest jeszcze jeden komunikat Ojca D.: o zwycięzcach tzw. Grand Prix Goleniowa. No, niestety, znów na czele tabeli jest Robert Kopcewicz. Znów wyprzedził wszystkie dzieci, matki karmiące piersią, kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży, paralityków, inwalidów narządów ruchu i zawałowców. Dostanie pucharek za 3 zł ze sklepu z tanią chińszczyzną, będzie szczęśliwy. Brawo, Robert, brawo...

5 komentarzy:

  1. Ojciec miasta
    (cover wiersza Juliana Tuwima pt” Chrystus miasta”)

    Biegli po moście,
    Cwałowali noc całą.

    Zbiry, katy, wyrzutki,
    Wisielce, prostytutki,
    Syfilitycy, nożownicy,
    Łotry, złodzieje, chlacze wódki.

    Biegli po moście,
    Galopem do rana.

    Żebracy, ladacznice,
    Wariaci, chytre szpicle,
    Biegli przez ulice,
    Latarnie, szubienice,
    Hycle.

    Biegli po moście
    Dostojni goście:
    Psubraty:

    Starcy rozpustni, stręczyciele,
    Wstydliwi samogwałciciele,
    Wzięli się za ręce,
    Podbiegali,
    Grały harmonie, harmoniki,
    Do świtu grali,
    Biegli swój galop dziki:
    Dalej, Dalej!
    Żarli. Pili. Cwałowali.

    A był jeden obcy,
    Był jeden nieznany,
    Patrzyli nań spode łba,
    Ramionami wzruszali,
    Spluwali.

    Wyprzedził ich wszystkich:
    Mówili, mówili, krzyczeli.
    Biegł dalej

    Dobiegł go Rudy, czerwony:
    - Coś za jeden?
    Biegł dalej.

    Dobiegł go drugi, bez nosa,
    Krościasty:
    - Coś za jeden?
    Biegł dalej.

    Dobiegł go pijus, wycedził:
    - Coś za jeden?
    Biegł dalej.

    Dowlokła się mila goleniowska:
    Poznała, powiedziała wszystkim zebranym...

    Ojciec zapłakał...

    Ucichło. Coś szeptali.
    Na ziemię padli. Też płakali


    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem
    czy śmiać się, czy płakać?
    pozdrawiam
    Aneta Gapińska

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie to pierwsze. Choć np. na półmaratonie we Włodzisławiu Śląskim ktoś wpadł na jeszcze lepszy pomysł: kto nie ma akredytacji, nie ma prawa robić tam zdjęć podczas biegu! Tam bym zapłakał (ze śmiechu)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa jestem czy będzie można wystartować? :-) A na kibicowanie też trzeba mieć pozwolenie? Pewnie w tym temacie - kolejna doza informacji w przyszłym tygodniu. Napięcie to trzeba umieć budować. :-) :-)
    Aneta Gapińska

    OdpowiedzUsuń
  5. Start w Mili na razie nie jest zabroniony, nie są potrzebne przepustki z odręcznym podpisem Wiadomo Kogo. Ale do Mili jeszcze tydzień z hakiem, wiele się może zmienić...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".