niedziela, 8 marca 2015

Rowerek

Rowerek

Pierwszy dzień w tym roku, kiedy drzwi balkonowe były otwarte i nikt nie protestował. W czas obiadu było gdzieś z 18 stopni. 
Ale to zdradliwa pogoda, niby ciepło, ale gdy zawiało, momentalnie robiło się chłodno. Dlatego strój przywdziałem zimowy, choć bez opaski i bez rękawic.
Zamiast biegania - rowerowy objazd miasta i okolic. Świetna okazja, by uzupełnić serwis fotograficzny z myślą o przyszłych tekstach. Najpierw wyprawa do Marszewa i pod lotnisko, bo tam już wkrótce ciężarówy wożące beton na lotnisko rozjeżdżą prowadzącą przez wieś drogę. Na lotnisku cisza i spokój - jak to na wsi. Skowronek nadawał z wysokości, jeszcze wyżej krążyło kilkadziesiąt żurawi - wiosnę było widać i słychać. Błogiej ciszy nie zakłócił żaden samolot czy śmigłowiec. Aż się wierzyć nie chce, że w to popadające powoli w zapomnienie lotnisko inwestowane są dziesiątki milionów złotych, wszystko z kredytów zaciągniętych przez lotniskową spółkę, która nie ma najmniejszych szans na osiągnięcie rentowności. Pasażerów od dwóch lat ubywa, do magicznego pół miliona, który miałby zapewnić lotnisku przynajmniej zerowy bilans, nadal daleko. Kompletnie niezrozumiały dla mnie interes...
Powrót do miasta, pokręciłem się trochę po ulicach, kompletując fotki. Co chwila ktoś biega, ktoś chodzi z kijkami, rowerzystów zatrzęsienie, ścieżka rowerowa wzdłuż Szkolnej jak najbardziej przydatna. Pojeździłoby się jeszcze, ale po pierwsze - pora obiadu, po drugie - po dwóch godzinach jazdy ciężko już było usiedzieć na siodełku. Na pierwszy raz starczy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".