środa, 6 sierpnia 2014

Dobry poranek

Wczoraj 40 km rower

Tym razem siodełko już nie ugniatało, a cztery dychy przejechałem spokojnie w niecałe dwie godziny, z kilkuminutowym postojem w Kliniskach. Poobserwowałem sobie zachowania kierowców dobrze przecież widzących pieszych czekających przed przejściem. Niemcy stają, Polacy jadą z wzrokiem wpatrzonym przed siebie, niewidzących ani znaków, ani pasów, ani tym bardziej pieszych chcących przejść na drugą stronę. Sam przeskoczyłem przez "trójkę" z duszą na ramieniu, a jakiś głupek z Gdańska nawet na mnie zatrąbił, zdaje się - przeszkodziłem mu w ważnej misji powrotu do domu.

Dziś niezły dzień. Na 12 wyznaczona była rozprawa, w której mi przypadła rola oskarżonego, a pewien gangster grać miał oskarżyciela. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, pan sędzia zaraz na wstępie oświadczył, że żadnego procesu nie będzie, bo wobec faktów opisanych w dokumentach dostarczonych przez sądy i prokuraturę (sam wykaz zarzutów to 21 stron...) jest oczywiste, że proces nie ma sensu. Pan sędzia powiedział, że przystępuje do procedury umarzania sprawy. Bardzo mnie to ucieszyło, bo po pierwsze: nie będzie długiej, męczącej i niepotrzebnie denerwującej procedury sądowej, która pewnie by się skończyła uniewinnieniem, ale nieprędko. Po drugie, to już drugi taki sam finał sprawy z oskarżenia pana M. przeciw mnie. Teraz powinno już pójść łatwo, kolejne akty oskarżenia zapewne spotka podobny los, a na pewno będę wnioskował o umorzenie wobec góry oczywistych faktów. Pan mecenas pana gangstera nie był specjalnie zrozpaczony, choć pewnie premii od bossa nie dostanie.

A dziś wrócił do mnie list nieodebrany przez redaktora naczelnego "Pulsu Goleniowa". Czekam jeszcze na najbliższy numer biuletynu, w którym nie spodziewam się przeczytać przeprosin i deklaracji wpłaty 'piątala' na cel społeczny. Zaraz potem sprawa trafi do sądu.

Po południu: myślałem, że sprawa z panem gangsterem robi na mnie mniejsze wrażenie. Myliłem się. Po powrocie do domu normalnie opadłem z sił, pół dnia przeleżałem nie mogąc zabrać się za robotę. Właściwe porównanie - sflaczały balon. Uczucie kompletnego wyzucia z sił, ale połączone z satysfakcją z sukcesu. Odpuszczam sobie dziś jakiekolwiek zmagania fizyczne. Dziś czas na drinka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".