sobota, 2 sierpnia 2014

Ciągle, k..wa, coś

Nie dało się wczoraj pobiegać, w krzyżu napieprzało mnie przy każdym kroku. Z zazdrością mogłem tylko popatrzeć na plecy Leszka Kity, spotkanego na trasie głęboko w lesie. Pozostał mi tylko marsz w szybkim tempie, zdecydowanie mniej obciążający kręgosłup. Przepisową dyszkę zrobiłem, połowicznie zadowolony: wprawdzie się poruszałem, ale biegania nie było :(
Cieszy za to, że od pewnego czasu nie wymawiam już słów "achilles" i "gruszka". To się chyba skończyło, poniekąd dzięki przerwie w bieganiu. 
Przedwczoraj poturlałem się za to rowerkiem do Stepnicy. Około 40 kilometrów to już kawałek wysiłku, choć najboleśniej odczuło go siedzenie. Muszę zmienić siodełko, na nowsze (obecne ma 16 lat) i wygodniejsze.
Dziś rowerowa wyprawa w okolice Nowogardu, tamtejszy burmistrz znów coś otwiera, zdaje się - wiejski plac zabaw. W Nowogardzie codziennie jest jakiś sukces, a wydział propagandy w urzędzie miejskim pracuje pełną parą, dostarczając mi zabawy i materiału do gazety. Liczę, że wyjazd opłaci się od strony dziennikarskiej.

Rano przyszły meldunki z Krakowa, gdzie rodzina Gapińskich wypoczywa biegając po nocach. Tej nocy biegali po Błoniach w 12-godzinnym biegu ultra. Anetka podobno trzecia wśród kobiet, Ola zaliczyła ultramaraton. :)

Na FB ciekawa informacja od Jakuba Deca. Dostał przesyłkę z pamiątkową plakietą za zajęcie drugiego miejsca w triatlonie kołobrzeskim. Mało, że przesyłka dotarła zbita, to jeszcze plakieta jest za miejsce w klasyfikacji generalnej kobiet... Na dowód fotka. Organizatorom imprezy należą się różne wyrazy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".