poniedziałek, 18 sierpnia 2014

A wiesz, że jestem z Goleniowa?

42 km

Wietrzycho jak cholera, chmury straszyły ulewą, ale obleciałem trasę przez Stawno i Lubczynę, od Czarnej Łąki wiatr już nie przeszkadzał. W Kliniskach zajechałem pod nadleśnictwo, zerknąć na początek trasy MPG. Potruchtałem trochę po parkingu, ale szybko dałem spokój, to nie ma sensu. Dupa boli, kręgosłup napieprza przy każdym kroku, kompletna rozsypka. Ciekawe, że za to do roweru organizm się przystosował wprost idealnie, w czasie jazdy nie odczuwam żadnych dolegliwości, a po niej czuję się kapitalnie. Do chwili, kiedy nie spróbuję biec :(
Wczoraj podjechałem do Nowogardu, odbywał się tam maraton kolarski (wersja mini - 16 lub 32 km). Fajna atmosfera, niezła organizacja, około 200 uczestników. Też pełen przekrój możliwości, od byłych wyczynowców, przez zaawansowanych amatorów po towarzystwo przemieszczające się dostojnie ku mecie, niepatrzące na zegarek. Trochę mi tylko nie pasowało to ich zafascynowanie techniką rowerową, tymi różnymi systemami, bajerami. Rower to rower, ma być sprawny, jechać lekko, a niekoniecznie być z najnowszego katalogu. Jak samochód: ma przewieźć z punktu A do punktu B i tyle. Mój ma 17 lat i nie mam ochoty się go pozbywać. Jutro rano idzie na przegląd i wymianę siodełka, jeśli to przywróci mu pełną sprawność, to nie zamienię dziadka na nowy.

Dziś przypadkiem trafiłem w urzędzie na rozmowę na temat uhonorowania nowego wicemistrza Europy. Uhonorowanie musi mieć koniecznie wymiar finansowy, panowie zastanawiali się, pod jakim hasłem wepchnąć zawodnikowi pieniądze do kieszeni. Wymyślili, że hasłem tym będzie promocja gminy Goleniów, a hasłem reklamowym będzie "Jestem z Goleniowa". To ciekawe, bo parę dni temu z obecnego wicemistrza nie dało się wycisnąć deklaracji, że czuje się goleniowianinem, odmówił odpowiedzi na pytanie w tej materii.
Próbowałem się dowiedzieć, jak panowie wyobrażają sobie owo promowanie? Okazało się, że nie mają koncepcji. Hasła reklamowego na koszulkach startowych nosić nie można. Zapewne zawodnik będzie w szatni opowiadał kolegom, że jest z Goleniowa.

(A propos możliwej reakcji: parę lat temu do Goleniowa przyjechał kolega z Australii, przesiąknięty już tamtejszymi obyczajami. Podjechał na Szczecińską zatankować, pompiarzowi na powitanie rzekł: Cześć, jestem Mariusz. Pompiarz popatrzył z ukosa i odparł mu: A ch... mnie to obchodzi...)
Nie było też żadnej odpowiedzi na pytanie o spodziewane efekty owej promocji. "No wiesz, to przecież takie niewymierne..." - rzekł mi jeden z panów. Nawet bardzo niewymierne. Z ciekawością będę wypatrywał przejawów i efektów promocji.
Z promocji można się pośmiać, ale inną rzecz trzeba traktować niebywale serio: pomysły, by zamieszać w sposobie finansowania sportu i przeznaczyć pieniądze na - jak to ładnie określono - przyszłościowe dyscypliny i przyszłościowych zawodników. Wkrótce można się spodziewać prób nowego krojenia sportowego tortu. I dlatego bacznie trzeba się przyglądać poczynaniom tzw. rady sportu, od której zabawa się zacznie. Trzeba będzie pochodzić na jej posiedzenia, by oryginalne, nowatorskie pomysły wyłapać i spopularyzować. Nawet się domyślam, kto z nimi wyskoczy :)

Wczorajszą transmisję maratonu z Zurychu na pewno zapamiętam. Trzydzieści kilometrów prowadzenia przez Mariusza Chabowskiego to było coś pięknego i nie ma znaczenia, że musiał zejść z trasy. Walczył pięknie! No i zastąpił go Yared S., którego wyczyn utnie chyba narzekania co niektórych, że czas by skończyć z wystawianiem do reprezentacji zawodników naturalizowanych. Sreberko jak złoto!

1 komentarz:

  1. Co do Chabowskiego to uważam, że dał czadu i zaryzykował - "dotrwam albo nie". Nie dotrwał - może to jeszcze nie ten czas. Dostarczył nam za to mnóstwo pozytywnych emocji za co mu bardzo dziękuję! Srebro Yareda - pięknie i wielkie, wielkie gratulacje. Brawo!
    Pozdrawiam
    Aneta Gapińska

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".