czwartek, 28 sierpnia 2014

Uhonorowani

32 km dziś, 45 wczoraj

Miałem ochotę się przebiec, ale nie miałem czasu. Musiałem dość pilnie podjechać do Klinisk, połączyłem więc przyjemne z pożytecznym, zaoszczędziłem na paliwie jadąc rowerem. Wyjeżdżając z miasta trafiłem na ostatnie chwile prac przy asfaltowaniu ścieżki rowerowej, ostatnia fotka dla potomności. Potem zwykłą drogą przez Lubczynę. Przed wjazdem do Pucic przykry widok: leżący na ulicy starszy gość, spora kałuża krwi cieknącej z rozbitej głowy, połamany rower. Współczucie szybko mi wywietrzało, bo okazało się, że jegomość pijany prawie do nieprzytomności jechał całą szerokością szosy z Czarnej Łąki, gdzie chlał, do Pucic, gdzie zapewne chlałby dalej. Teza o zamiarze trwania w chlaniu prawdopodobna, bo kiedy przyjechała karetka, ratownicy musieli wyciągać z kieszeni leżącego pijaka rozbitą flachę "Żytniej". Ot, Polska wiejska...

Dziś na sesji honorowano wicemistrza i jego trenera. Wicemistrz w końcu oświadczył publicznie, że jest z Goleniowa, zadeklarował, że będzie to głosił "urbi et orbi", a dostanie za to 20 tysięcy złotych. Głoszenie ma trwać do kwietnia, wychodzi więc po 2,5 koła miesięcznie. Ma też trzy razy opowiedzieć dzieciom, że warto biegać oraz pięć razy wystartować w "zawodach o randze ogólnopolskiej i międzynarodowej" w koszulce z deklaracją "jestem z Goleniowa". No i głosić w wywiadach, w materiałach prasowych i na spotkaniach z dziennikarzami, że jest z Goleniowa, a Goleniów wspiera go finansowo.
Co ciekawe, podobną deklarację złożył też trener wicemistrza. Jego deklaracje są jednak dużo mniej warte, ma dostać za to od gminy niespełna 3 tysiące. Nie musi biegać, ma za to zachęcać dzieci do uprawiania lekkiej atletyki. To zabawne, bo za to właśnie płacą mu jako pracownikowi 'osir' i sam sobie za to płaci jako prezes Barnima, oczywiście jak dotąd nie widziano go zachęcającego dziatwę do uprawiania sportu. Może teraz, kiedy gmina zapłaci mu za to samo trzeci raz, wreszcie to zrobi?
O dziwo, trener nie strzelił dziś żadnego focha, jak to potrafi zrobić publicznie. Mógł na przykład zapytać inteligentnie: a czemu ja tak mało? Przypominam chamówę, jaką popisał się 11 listopada na zakończeniu ostatniej Mili, krzywiąc się i prychając burmistrzowi na scenie, że on nigdy nie będzie zadowolony z bieżni, która będzie miała tylko cztery tory. Dziś miał tylko minę ponurą i nie uśmiechnął się ani razu. Podziwiałem odwagę burmistrza, który po złożeniu gratulacji objął trenera i przytulił do piersi. Zaraz odgryzie Robertowi ucho! -  pomyślałem. Ale nie, nie odgryzł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".