piątek, 13 marca 2015

Zawsze coś, zawsze k... coś

Jak nie urok, to przemarsz wojsk... Wciąż pobolewa prawa pięta, bieganie zawieszone, by się podkurować na weekendowe występy. Wczoraj pół godziny intensywnego machania na plenerowej siłowni, 20 minut wioślarza, reszta na innych urządzeniach "budujących klatę". Schodząc, zdecydowanie czułem, że mam parę mięśni. O dziwo, nie skończyło się jakimś dokuczliwym bólem, dało się ćwiczyć bez problemu.
Dziś przerwa, niech ręce nieco odpoczną. Jutro wyprawa do Wituni, nie szarpię się jednak na maraton, skatowałbym się niepotrzebnie przed Kołobrzegiem. Ale dyszkę sobie przebiegnę, żeby poznać trasę i zintegrować się z biegnącymi na 42k. Porobię za to trochę fotek i zbiorę materiał do artykułu na temat bicia rekordu w bieganiu maratonów dzień w dzień przez cały rok. 

Przeurocza koszulka będzie czekać na mecie tegorocznego Marathon de Paris. To się nadaje nie tylko na trening, nie tylko na bieg, ale spokojnie się można pokazać na ulicy, by publiczność pękała z zazdrości.
BTW, ciekawe, co tym razem wymyślą panowie od Mili. Nie byłem na ostatniej, więc nie widziałem. To, co było na przedostatniej - to była kompletna tragedia stylistyczna, obciach i pomyłka. Włożyłem toto w winnicy, wyrzuciłem na koniec winobrania do śmieci.

Ostatnio postałem nieco w aptecznych kolejkach, poobserwowałem co tam się dzieje. A odbywa się tam istny cyrk. Ludzie kupują generalnie reklamowane w telewizji badziewie, które nie jest lekiem, tylko "suplementem" lub czymś w tym rodzaju. Co ciekawe, panie aptekarki bez żadnego skrępowania udzielają porad medycznych(!) i wpychają naiwnym co podleci. Na przykład pani, która zgłosiła, że ma grypę, aptekarka wcisnęła preparat pod nazwą Cidrex, zachwalając, że w składnikach ma wyciąg z zielonej herbaty i ocet jabłkowy. Pani wzięła, zapłaciła jedyne 26 złotych. Nie wiem, czy wierzy w magiczną moc herbaty, czy też octu. W coś tam pewnie wierzy.
Wczoraj inna pani zwierzyła się pani magister, że jej syn już od trzech dni ma gorączkę, i pani kochana, nic nie pomaga, wszystko już brał, i aspirynę, i apap, i miód nawet jadł, i pani kochana, dalej ma gorączkę, daj pani coś... Pani kochana (czyli aptekarka) bez mrugnięcia okiem opchnęła pudełko pyralginy nie uprzedzając, że to g... pomoże, a nawet zaszkodzi, bo gorączka sama w sobie jest już lekarstwem, nie należy z nią walczyć, o ile nie sięga 39 stopni. Nie wytrzymałem, parsknąłem śmiechem na tę naiwność pomieszaną z głupotą. Mina mi nieco zrzedła, kiedy się okazało, że prawie wszyscy stojący przede mną w kolejce kupowali, za niemałe zresztą pieniądze, podobne specjały. O lekarstwo na głupotę nikt nie poprosił.


Zerknąłem sobie na stronę internetową Jedynie Słusznego Klubu Lekkoatletycznego. Ciekawy byłem, jak został skomentowany blamaż na wojewódzkich mistrzostwach w biegach przełajowych w Policach. Tak, jak należało się spodziewać, na klubowej stronie mamy opis triumfu co najmniej równego zwycięstwu pod Grunwaldem. Pisał zapewne ten sam dziejopis, co zawsze, znaczy się pan prezes. Ujął mnie szczególnie ostatnim zdaniem: "Warto wspomnieć, że przez problemy ze zdrowiem w zawodach nie mogli wystartować wszyscy nasi zawodnicy, co w przypadku startu z pewnością zwiększyło by szanse na kolejne medale." Urocza figura stylistyczna, którą można pięknie wzbogacać, na przykład o wątek zawodników, którzy nigdy w Barnimie nie trenowali, ale gdyby trenowali i zechcieli wystartować i nie mieli akurat rozwolnienia, to, panie, tak byśmy dali do wiwatu, że panie, ten tego, by wszyscy zobaczyli!...

1 komentarz:

  1. Panie Czarku odsyłam do uwaznego przeczytania ostatniego numeru Gazety Goleniowskiej, pod kontem "uroczej figury stylistycznej" w artykule dotyczącym oszałamiających wyników drugiego jedynie słusznego klubu LA. Aż strach myśleć jakim sukcesem zakończył by się bieg z udziałem zawodniczki Manieckiej. Ach gdyby nie problemy z żołądkiem :-)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".