poniedziałek, 14 maja 2012

Z ranka

10 km

Wracam do dobrego zwyczaju porannego biegu. Co by nie mówić, najprzyjemniej biega się po porannej kawie, kiedy na stadionie pustawo, powietrze rześkie i nie ma w nim śpiących jeszcze robali wszelkich możliwych gatunków. O ósmej rano człowiek jest już odświeżony, gotowy do pracy i pełen sił. 
Rano na stadionie jak zwykle tylko parę pań zapamiętale maszerujących po bieżni. Wyglądały na nieco spłoszone obecnością faceta, a ja przez moment się czułem, jakbym wszedł do damskiej garderoby. Ale zaraz, pomyślałem, czy ja nie mam prawa przebiec się z rana? Przestałem się przejmować.
Po południu spotkałem faceta, którego znam przelotnie, ale dotąd nie kojarzyłem ze sportem. Wybiegał swoje, podszedł do mnie. Okazuje się, że przygotowuje się do swoich pierwszych zawodów w triathlonie. Śmiał się, bo jakaś znajoma babka podeszła do niego i spytała z troską, dlaczego też on się odchudza, skoro jest i tak suchy jak tyczka (fakt). Nie wierzyła, kiedy tłumaczył jej, że przygotowuje się do zawodów. Kobitki generalnie przychodzą, żeby schudnąć. Średnio to im wychodzi, choć na pewno zyskują na kondycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".