środa, 26 czerwca 2013

27/27 - zadanie wykonane

53,3 km
Początek biegu
Mariusz: full serwis
Aneta z Moniką ruszają w drogę

Za nami bieg 27/27. Choć pogoda tragiczna, bo lało non stop, impreza pod każdym względem udana. Przebiegliśmy łącznie 1263 kilometry, pobiegły 92 osoby, ostatni przybiegli wziąć udział na 20 minut przed końcem imprezy - i wzięli udział. Biegacze dzielni, ale prawdziwe i ogromne podziękowania należą się ekipie techniczno-medycznej, bez której po prostu byśmy nie dali rady. Mariusz stawiał na nogi skonanych biegaczy, suszył buty, prowadził statystykę, zmieniał go Mateusz, też fizjoterapeuta z "Fali". Monika dbała o to, by Aneta i Darek mieli stale rezerwę suchych ubrań i butów, towarzyszyła Anecie na trasie w gorszych chwilach, a tych było sporo. Na zawołanie były ciepłe napoje, jakaś przegryzka czy po prostu towarzystwo w chwili odpoczynku pod brezentowym dachem. Olek Gapiński, póki nie padł, był "szefem biura" i cały bałagan miał pod kontrolą. Była też Ola Gapińska, która dzięki udziałowi w biegu została zwolniona z egzaminu semestralnego i senior, Hubert Gapiński, a jakże - biegający z najmłodszym Arturem.

Pomogło nam wiele osób i instytucji. Czasem w sprawach zasadniczych (UGiM - kibelki, prąd, suszarnia), czasem zupełnie drobnych (strażacy dali pistolet, z którego padł sygnał do biegu, proboszcz Hoczek użyczył zestawu nagłaśniającego). "Zakątek" nas podkarmiał pizzą, Leszek Boksza użyczył Anecie i Darkowi pokoju hotelowego, by mogli się wykąpać i ciut odpocząć, dowoził kanapki, owoce i napoje, GDK użyczył namiotów, PGK zabrał stertę worków ze śmieciami... Długo by tak można. Wszystkim jesteśmy wdzięczni ogromnie, bo to właśnie się składa na sukces imprezy. Te drobne i większe sprawy, które wymagały wsparcia z zewnątrz. 

Trzeba, niestety, wspomnieć o "liście nieobecności". A na niej goleniowski OSiR z Ojcem Dyrektorem, Bogiem Goleniowskiego Sportu - Andriejem Łukasiakiem. OSiR ma na swojej stronie internetowej wypisaną stertę pierdół o misji, celach itd. Generalnie, służy Ojczyźnie, Narodowi, Wszechświatowi i w ogóle. Z 'osiru" nie przyszedł nikt, nawet stróż (nie dotyczy Panjanka, leżącego w szpitalu). Ojciec dyrektor, któregośmy nie zaprosili na kolanach, przybyć nie mógł, bo to poniżej jego godności. Reszta jego ekipy jak zwykle wszystko ma pod ogonem.
Nie przybyli też wybitni goleniowscy lekkoatleci, z wyjątkiem Ewy Durskiej, ale ona akurat z bieżni pożytek ma niewielki. Ci, co biegają, nie znaleźli czasu, by choćby jednym  kółkiem wokół urzędu wspomóc sprawę bezpośrednio ich dotyczącą.
Powyższe złośliwości nie dotyczą Waldka Nowotnego, Jacka Kostrzeby i Sławka Szwarca, oni byli. Reszta, jak mawia Piotrek - do uśpienia.
Nie mamy pretensji do dzieciaczków z Przedszkola "Tęczowa Kraina". Też byśmy swoich dzieci nie wysłali na tułaczkę w tak paskudną pogodę. Dla reszty nieobecnych nie ma wytłumaczenia.


Bardzo nam się udała akcja medialna. Niewiele małomiasteczkowych imprez ma szanse zaistnieć w Teleexpressie, Kronice Szczecińskiej, TVN, Polskim Radiu Szczecin, RMF FM, portalu www.ligowiec.net, a podobno materiał zażyczył sobie jeszcze Program 1 PR. Ładnie, choć dla mnie i tak najważniejsze są Kurier Szczeciński, Goleniowska i powiązane z nimi portale, które imrezkę skutecznie nagłośniły. Różne Gazety Wyborcze i Głosy Szczecińskie nas olały, więc i my zlewamy je ciepłym, porannym strumieniem. 

Ciekawostki:
Filip po maratonie
-o trzeciej nad ranem do bazy pod UGiM dotarło trzech młodych, wracających podobno z jakiejś imprezy, którzy po zorientowaniu się, o co chodzi - włączyli się w bieg i zrobili po pięć okrążeń, po czym poszli spać
-najstarszą uczestniczką imprezy była moja teściowa, która mimo 83 lat dwie tury zaliczyła
-najmłodszy był Szymon Gess, 5 lat i 4 okrążenia
-Artur Gapiński, lat 10, trzecia klasa podstawówki, we wtorek machnął 25 okrążeń, czyli półmaraton. Uwaga: biegał w trampkach!
-Filip Podgórski, 15 lat, nad ranem zakończył swój pierwszy maraton. Machnął 49 kółek, potem jeszcze jedno dla okrągłej liczby, a kiedy się pożegnał, pobiegł do domu; mieszka na drugim końcu miasta.
-o 5 rano zawitała u nas Marzanna Gąsior, dyrektorka szkoły specjalnej. Wyjaśniła, że cholernie ją ciekawiło, jak nam idzie i postanowiła wpaść, zapytać. Niewątpliwie, właściwa osoba, pasująca do bandy biegającej po nocy w strugach deszczu; zrobiła kilka okrążeń i pojechała do pracy.
-po południu wpadł Piotrek Kaczor z Maszewa. Przebiegł ze mną dwa kółka. Niby niedużo, ale gość w parę miesięcy zrzucił prawie połowę swojej wagi, ubyło mu ponad 80 kilo. Ma ambicje biegowe, to dobrze!
-we wtorek pod wieczór przyjechał niezapowiedziany wicemarszałek województwa, Andrzej Jakubowski, człowiek w ogóle niezwiązany z Goleniowem. Wysiadł z auta w stroju do biegania, rozejrzał się po placu przed urzędem, nieco zdumionym wzrokiem ogarnął tuptające w deszczu towarzystwo, po czym wpisał się na listę i zrobił  6 kółek. Bardzo mu się spodobał ten bieg kompletnie "od czapy".
-ostatni chętni, Anna i Adam, przyszli pobiegać z nami w środę o 11.40. Biegali do końca, uczestniczyli w zakończeniu
-dotrzymali słowa prawie wszyscy, którzy obiecali biegać. Skrewił tylko radny Sylwuś K., który rzekomo odniósł kontuzję uniemożliwiającą bieg. Ściemnia. Reszta okazała się słowna, wytrzymała i wodoodporna, przy czym niespecjalnie zainteresowana sprzedaniem się w mediach. Olgierd nawet się nie zameldował u kierownika Olka, tylko po prostu zaczął sobie biegać, kiedy wrócił ze Szczecina. Marszałek Jakubowski został przeze mnie rozpoznany zaraz po wyjściu z samochodu, incognito mu się nie udało.

U mnie ani śladu otarcia, pęcherza czy w ogóle jakiegokolwiek drobnego urazu. Buty mi przemakały, trzy razy zmieniłem skarpety, butów nie. Bieg kończyłem w świetnej formie, teraz jedynie czuję lekki zakwas w lewej łydce. Reszta ekipy miała drobne problemy, które nikogo jednak nie zmusiły do przerwania biegu.

Pani dyrektor u nas o 5 nad ranem




 
Koncentrat energii i soli mineralnych, 5 rano


Mariusz Gess z żoną i synkiem Szymonem, pobiegła cała trójka.
Prowadzi Szymon

 e-sołtys Klinisk Wielkich, Artur Bęben, po 79 okrążeniu. Rano ożył i zrobił kolejne 22

Rumuńskie koczowisko. Rano zjawił się PGK i zabrał śmieci

Artur z mamą, na trasie półmaratonu

Jedno z ostatnich zdjęć, już po wizycie u radnych

Końcowa wizyta na sesji, kwiaty od radnych
Tak sobie pomyślałem, że i moje zdjęcie warto wrzucić...
Widoczna na pierwszym planie para pojawiła się u nas w środę o 11.40
Ola - Krystyna Loska biegu 27/27
Teraz wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy ;)
Darek udaje, że niby sława go nie interesuje
Zaś burmistrz Robert udaje bociana
A to zdjęcie wyślemy żonie sołtysa. 
Rozwód na pierwszej rozprawie gwarantowany!
Strategiczne miejsce biegu: suszarnia i dwie farelki pracujące pełną mocą
My i nasze anioły-stróże: spece od ratowania, karmienia i suszenia dobytku. 
Monika - trzecia od lewej
No i oczywiście nasz sędzia startowy, który 27 lat temu obiecał tartan .
Od niego wszystko się zaczęło ;)



 

6 komentarzy:

  1. Jest mi trudno wyrazić słowami to co przeżyłam podczas tego biegu i podczas tego co działo się wokół niego. KOCHANI! To dzięki WAM WSZYSTKIM miałam szczęście przeżyć chwile, które do końca życia pozostaną w mojej pamięci. DZIĘKUJĘ!
    Aneta Gapińska

    OdpowiedzUsuń
  2. Aneta,wielki ukłon dla Ciebie i Darka za to czego dopięliście .Tego nie da się opisać.My to przeżyliśmy,inni niech żałują.Daliśmy radę i czekamy na ruch burmistrza.Myślę,że poczucie wstydu dało mu trochę do myślenia.Ja ze swojej strony chciałbym WSZYSTKIM uczestnikom tego biegu serdecznie podziękować .Jesteśmy wielcy.
    Robert Kopcewicz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szacunek. I brawa !
    Adriana Meyer

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja na miejscu Pana Wojciechowskiego, nie miałabym powodu do uśmiechu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawa dla organizatorów!

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja jestem bardzo zadowolony, że A. Wojciechowski przyszedł, wystrzelił na start, niewątpliwie był zadowolony. Mamy teraz w nim zdecydowanego zwolennika bieżni. To się jeszcze przyda, zobaczycie. To, co mówi Wojciechowski, to dla niektórych jak objawienie. Jeśli on powie, że bieżnia jest OK, nikt nie śmie zaprotestować. A jeszcze przed nami dyskusja o pieniądzach, koszty bieżni nie są jeszcze znane, mogą być wyższe, niż zakładano. Głos Wojciechowskiego na pewno będzie cenny :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".