Początek biegu |
Mariusz: full serwis |
Aneta z Moniką ruszają w drogę |
Za nami bieg 27/27. Choć pogoda tragiczna, bo lało non stop, impreza pod każdym względem udana. Przebiegliśmy łącznie 1263 kilometry, pobiegły 92 osoby, ostatni przybiegli wziąć udział na 20 minut przed końcem imprezy - i wzięli udział. Biegacze dzielni, ale prawdziwe i ogromne podziękowania należą się ekipie techniczno-medycznej, bez której po prostu byśmy nie dali rady. Mariusz stawiał na nogi skonanych biegaczy, suszył buty, prowadził statystykę, zmieniał go Mateusz, też fizjoterapeuta z "Fali". Monika dbała o to, by Aneta i Darek mieli stale rezerwę suchych ubrań i butów, towarzyszyła Anecie na trasie w gorszych chwilach, a tych było sporo. Na zawołanie były ciepłe napoje, jakaś przegryzka czy po prostu towarzystwo w chwili odpoczynku pod brezentowym dachem. Olek Gapiński, póki nie padł, był "szefem biura" i cały bałagan miał pod kontrolą. Była też Ola Gapińska, która dzięki udziałowi w biegu została zwolniona z egzaminu semestralnego i senior, Hubert Gapiński, a jakże - biegający z najmłodszym Arturem.
Pomogło nam wiele osób i instytucji. Czasem w sprawach zasadniczych (UGiM - kibelki, prąd, suszarnia), czasem zupełnie drobnych (strażacy dali pistolet, z którego padł sygnał do biegu, proboszcz Hoczek użyczył zestawu nagłaśniającego). "Zakątek" nas podkarmiał pizzą, Leszek Boksza użyczył Anecie i Darkowi pokoju hotelowego, by mogli się wykąpać i ciut odpocząć, dowoził kanapki, owoce i napoje, GDK użyczył namiotów, PGK zabrał stertę worków ze śmieciami... Długo by tak można. Wszystkim jesteśmy wdzięczni ogromnie, bo to właśnie się składa na sukces imprezy. Te drobne i większe sprawy, które wymagały wsparcia z zewnątrz.
Trzeba, niestety, wspomnieć o "liście nieobecności". A na niej goleniowski OSiR z Ojcem Dyrektorem, Bogiem Goleniowskiego Sportu - Andriejem Łukasiakiem. OSiR ma na swojej stronie internetowej wypisaną stertę pierdół o misji, celach itd. Generalnie, służy Ojczyźnie, Narodowi, Wszechświatowi i w ogóle. Z 'osiru" nie przyszedł nikt, nawet stróż (nie dotyczy Panjanka, leżącego w szpitalu). Ojciec dyrektor, któregośmy nie zaprosili na kolanach, przybyć nie mógł, bo to poniżej jego godności. Reszta jego ekipy jak zwykle wszystko ma pod ogonem.
Nie przybyli też wybitni goleniowscy lekkoatleci, z wyjątkiem Ewy Durskiej, ale ona akurat z bieżni pożytek ma niewielki. Ci, co biegają, nie znaleźli czasu, by choćby jednym kółkiem wokół urzędu wspomóc sprawę bezpośrednio ich dotyczącą.
Powyższe złośliwości nie dotyczą Waldka Nowotnego, Jacka Kostrzeby i Sławka Szwarca, oni byli. Reszta, jak mawia Piotrek - do uśpienia.
Nie mamy pretensji do dzieciaczków z Przedszkola "Tęczowa Kraina". Też byśmy swoich dzieci nie wysłali na tułaczkę w tak paskudną pogodę. Dla reszty nieobecnych nie ma wytłumaczenia.
Bardzo nam się udała akcja medialna. Niewiele małomiasteczkowych imprez ma szanse zaistnieć w Teleexpressie, Kronice Szczecińskiej, TVN, Polskim Radiu Szczecin, RMF FM, portalu www.ligowiec.net, a podobno materiał zażyczył sobie jeszcze Program 1 PR. Ładnie, choć dla mnie i tak najważniejsze są Kurier Szczeciński, Goleniowska i powiązane z nimi portale, które imrezkę skutecznie nagłośniły. Różne Gazety Wyborcze i Głosy Szczecińskie nas olały, więc i my zlewamy je ciepłym, porannym strumieniem.
Ciekawostki:
Filip po maratonie |
-najstarszą uczestniczką imprezy była moja teściowa, która mimo 83 lat dwie tury zaliczyła
-najmłodszy był Szymon Gess, 5 lat i 4 okrążenia
-Artur Gapiński, lat 10, trzecia klasa podstawówki, we wtorek machnął 25 okrążeń, czyli półmaraton. Uwaga: biegał w trampkach!
-Filip Podgórski, 15 lat, nad ranem zakończył swój pierwszy maraton. Machnął 49 kółek, potem jeszcze jedno dla okrągłej liczby, a kiedy się pożegnał, pobiegł do domu; mieszka na drugim końcu miasta.
-po południu wpadł Piotrek Kaczor z Maszewa. Przebiegł ze mną dwa kółka. Niby niedużo, ale gość w parę miesięcy zrzucił prawie połowę swojej wagi, ubyło mu ponad 80 kilo. Ma ambicje biegowe, to dobrze!
-we wtorek pod wieczór przyjechał niezapowiedziany wicemarszałek województwa, Andrzej Jakubowski, człowiek w ogóle niezwiązany z Goleniowem. Wysiadł z auta w stroju do biegania, rozejrzał się po placu przed urzędem, nieco zdumionym wzrokiem ogarnął tuptające w deszczu towarzystwo, po czym wpisał się na listę i zrobił 6 kółek. Bardzo mu się spodobał ten bieg kompletnie "od czapy".
-ostatni chętni, Anna i Adam, przyszli pobiegać z nami w środę o 11.40. Biegali do końca, uczestniczyli w zakończeniu
-dotrzymali słowa prawie wszyscy, którzy obiecali biegać. Skrewił tylko radny Sylwuś K., który rzekomo odniósł kontuzję uniemożliwiającą bieg. Ściemnia. Reszta okazała się słowna, wytrzymała i wodoodporna, przy czym niespecjalnie zainteresowana sprzedaniem się w mediach. Olgierd nawet się nie zameldował u kierownika Olka, tylko po prostu zaczął sobie biegać, kiedy wrócił ze Szczecina. Marszałek Jakubowski został przeze mnie rozpoznany zaraz po wyjściu z samochodu, incognito mu się nie udało.
U mnie ani śladu otarcia, pęcherza czy w ogóle jakiegokolwiek drobnego urazu. Buty mi przemakały, trzy razy zmieniłem skarpety, butów nie. Bieg kończyłem w świetnej formie, teraz jedynie czuję lekki zakwas w lewej łydce. Reszta ekipy miała drobne problemy, które nikogo jednak nie zmusiły do przerwania biegu.
Pani dyrektor u nas o 5 nad ranem |
Koncentrat energii i soli mineralnych, 5 rano |
Mariusz Gess z żoną i synkiem Szymonem, pobiegła cała trójka. Prowadzi Szymon |
e-sołtys Klinisk Wielkich, Artur Bęben, po 79 okrążeniu. Rano ożył i zrobił kolejne 22 |
Rumuńskie koczowisko. Rano zjawił się PGK i zabrał śmieci |
Artur z mamą, na trasie półmaratonu |
Jedno z ostatnich zdjęć, już po wizycie u radnych |
Końcowa wizyta na sesji, kwiaty od radnych |
Tak sobie pomyślałem, że i moje zdjęcie warto wrzucić... |
Widoczna na pierwszym planie para pojawiła się u nas w środę o 11.40 |
Ola - Krystyna Loska biegu 27/27 |
Teraz wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy ;) |
Darek udaje, że niby sława go nie interesuje |
Zaś burmistrz Robert udaje bociana |
A to zdjęcie wyślemy żonie sołtysa. Rozwód na pierwszej rozprawie gwarantowany! |
Strategiczne miejsce biegu: suszarnia i dwie farelki pracujące pełną mocą |
My i nasze anioły-stróże: spece od ratowania, karmienia i suszenia dobytku. Monika - trzecia od lewej |
No i oczywiście nasz sędzia startowy, który 27 lat temu obiecał tartan . Od niego wszystko się zaczęło ;) |
Jest mi trudno wyrazić słowami to co przeżyłam podczas tego biegu i podczas tego co działo się wokół niego. KOCHANI! To dzięki WAM WSZYSTKIM miałam szczęście przeżyć chwile, które do końca życia pozostaną w mojej pamięci. DZIĘKUJĘ!
OdpowiedzUsuńAneta Gapińska
Aneta,wielki ukłon dla Ciebie i Darka za to czego dopięliście .Tego nie da się opisać.My to przeżyliśmy,inni niech żałują.Daliśmy radę i czekamy na ruch burmistrza.Myślę,że poczucie wstydu dało mu trochę do myślenia.Ja ze swojej strony chciałbym WSZYSTKIM uczestnikom tego biegu serdecznie podziękować .Jesteśmy wielcy.
OdpowiedzUsuńRobert Kopcewicz.
Szacunek. I brawa !
OdpowiedzUsuńAdriana Meyer
Ja na miejscu Pana Wojciechowskiego, nie miałabym powodu do uśmiechu...
OdpowiedzUsuńBrawa dla organizatorów!
OdpowiedzUsuńA ja jestem bardzo zadowolony, że A. Wojciechowski przyszedł, wystrzelił na start, niewątpliwie był zadowolony. Mamy teraz w nim zdecydowanego zwolennika bieżni. To się jeszcze przyda, zobaczycie. To, co mówi Wojciechowski, to dla niektórych jak objawienie. Jeśli on powie, że bieżnia jest OK, nikt nie śmie zaprotestować. A jeszcze przed nami dyskusja o pieniądzach, koszty bieżni nie są jeszcze znane, mogą być wyższe, niż zakładano. Głos Wojciechowskiego na pewno będzie cenny :)
OdpowiedzUsuń