wtorek, 4 czerwca 2013

Koniec raju

10 km

No więc jesteśmy z powrotem. Pierwsze 10 km po ponadtygodniowej przerwie nie było lekkie. Szczególnie początek, kiedy rozleniwiony organizm trzeba było zebrać w garść, zmusić do wysiłku, przeczekać pierwszy ból, nieco się znieczulić. Potem, za torami, było już lepiej, choć na żadne wyczyny nie było sensu się porywać. Trucht, momentami tylko nieco szybszy, z trzema przerwami na rozciągnięcie się. Na pierwszy dzień - starczy.
Bastia na Korsyce, port jachtowy

Nie chciało się wracać z tej Francji. Piękny kraj, sympatyczni ludzie, żadnych pijanych żuli na ulicach, setki knajpek, tanich i drogich. Do tego pogoda jak należy, słoneczko, trochę wiatru, nie za gorąco. Kolejny raz się przekonuję, że to kapitalne miejsce do życia, gdzie nikt się nie spieszy, wszyscy na wszystko mają czas, są pogodni i zadowoleni. Wszystko działa jak należy, pomyślane jest dla ludzi. No, może ostatnio trochę przesadzili z tymi ślubami dla pederastów, ale z przyjemnością słuchałem, co mają na ten temat do powiedzenia normalni ludzie. A mówią to, co powie każdy normalny człowiek: popieprzony pomysł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".