środa, 23 kwietnia 2014

Się uspokaja

11 km

Bez eksperymentów z nawierzchnią gruntową. Wyłącznie asfalt: szosa lubczyńska i GPP. I to był dobry wybór, nagrodzony dobrym stanem achillesa po treningu. Równa, dobrej jakości nawierzchnia jest jak balsam na pobolewające ścięgno. Okazuje się, że znaczenie ma nawet niewielki boczny spadek: dobrze się biegnie po prawej stronie, zdecydowanie źle po lewej. Trzeba będzie pomyśleć o jakiejś wkładce ortopedycznej, lekko korygującej ustawienie stopy lądującej na ziemi.
Generalnie, stopniowa poprawa. Zaczynam wierzyć, że za dziesięć dni sytuacja będzie opanowana do tego stopnia, że będzie szansa na walkę o wynik. Tydzień temu była jeszcze masakra.

A w sobotę w Gozdowicach nie tylko ja z Mariuszem ruszam na trasę "dziesiątki" mającej 12 km, ale też Magda z koleżanką, obie zaliczają debiut startowy. Dziś wieczorem, choć mżyło, trenowały na stadionie. Mariusz, wypchnąwszy kobiety na deszcz i poniewierkę, zasiadł pewnie z Szymonem i konsolą, by wreszcie w spokoju pograć ;)
Niewykluczone, że Goleniów będzie też reprezentowany przez Olgierda Geblewicza, który jedzie do Gozdowic odbierać defiladę itd. Napisałem mu, żeby wskoczył w ciuchy biegowe i pokazał innym sztywniakom, jak się powinno świętować. W końcu my z Albercikiem rok temu i odebraliśmy defiladę, i pobiegliśmy ku chwale Ojczyzny.

Właśnie otrzymałem odpowiedź z UKS Barnim na maila z prośbą o informację nt. gospodarowania publicznymi pieniędzmi, otrzymywanymi z budżetu gminy. Odpowiedź dostałem dopiero po drugim mailu, którego kopię przesłałem też burmsitrzowi i przewodniczącemu Rady Miejskiej. Nie wiem, kto tę odpowiedź pisał, po mail sygnowany jest przez "zarząd UKS Barnim", czyli czort wie kogo. Oczywiście, w treści nie ma prostej informacji, o którą prosiłem wskazując precyzyjnie, co mnie interesuje. Jest za to trochę słów i parę liczb, zupełnie mi zbędnych i nic nie objaśniających. No i są pretensje, że piszę maile, zamiast spotkać się z zarządem i od niego uzyskać "pełną i rzetelną informację" (to cytat).
No cóż... Podziękowałem za pouczenie i trzeci raz (tym razem już ostatni) poprosiłem o pełną i rzetelną odpowiedź na proste pytanie. A z zarządem chyba jednak się nie spotkam. Piotrek mi opowiadał, jak to wyglądało w jego wypadku. Nawinęli mu kilometr makaronu na uszy, a potem i tak pokornie zrobili to, co prezes K. im kazał, czyli obcięli 30% wynagrodzenia. Na diabła mi makaron na uszach?

1 komentarz:

  1. wiedziałem co robię biegając we wtorek:) swoją drogą twardzielki, przed biegiem zapytałem czy na pewno dzisiaj biegają. odpowiedź prosta: a czemu nie? :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".