niedziela, 5 lutego 2012

Bieg z lodem na rzęsach

11 km, stadion

Mróz konkretny. Kiedy schodziłem ze stadionu, było -17 (teraz -21) i miałem lód na rzęsach. Chyba przez to mrozicho nie czułem żadnego skutku wczorajszego posiedzenia, nie miałem też ochoty na przerwanie biegu choćby na chwilę. Biegało się tak dobrze, że dorzuciłem sobie jeszcze kilometr do normalnej dawki. Bywało bieganie w jeszcze ostrzejsze mrozy; pamiętam, że parę lat temu wracałem z lodem przymarzniętym do skóry, który powstawał z kondensującej pary. I dało się wytrzymać.
Jest tak zimno, że kto nie musi, nie wychodzi z domu. Na ulicach cicho i pusto, mało jest też samochodów. Kaloryfery rozżarzone, ale w domu tak sobie. No, doczekaliśmy się zimy. I pomyśleć, że dwa tygodnie temu w Czechach widziałem wiosenne klucze gęsi... Pewnie zawróciły, kiedy się zorientowały, że to jednak jeszcze nie wiosna ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".